Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155
Baner Gazetta Italia 1068x155_Baner 1068x155

Strona główna Blog Strona 25

Najdroższy Krakowie!

0
Ugo Rufino, Sylwia Paszkowska, foto: Alessandro Vanzi

Niemałym zuchwalstwem jest odważyć się opisywać miasta. Miasta mają wielorakie oblicza, wiele nastrojów, tysiące kierunków, wielobarwny zbiór zamiarów, mroczne i jasne tajemnice. Miasta ukrywają i odsłaniają wiele rzeczy, każde jest jednością, każde jest wielością, każde ma więcej czasu niż on, mówca, mężczyzna, grupa, naród… Tutaj potrzebowalibyśmy umiejętności wyrażania słowami rzeczy takich jak kolor, zapach, gęstość i uprzejmość powietrza; tego, co w przypadku braku adekwatnej nazwy jesteśmy zmuszeni nazywać nazwą naukową – atmosferą.

Joseph Roth

Podróżnika, przyjeżdżającego do Krakowa po raz pierwszy, zaskakuje renesansowe piękno i gościnność mieszkańców, którzy uważnie i z dyskrecją przyglądają się obcemu i umożliwiają mu poczuć się częścią ich społeczności. Gościnność, otwartość i uprzejmość sprawiają, że to miasto jest jednym z najbardziej otwartych w Europie Środkowej, a do niedawna postrzegane było, w szczególności przez Włochów, jako odległe i trudne do życia. W mojej pracy we Włoskim Instytucie Kultury mogłem podziwiać jego zalety z perspektywy, pełnego werwy i piękna, historycznego centrum, które mocno nawiązuje do struktury architektonicznej naszych renesansowych miast.

Trudno jest czuć się samotnym w Krakowie, ponieważ swoim urokiem nakłania oczarowanego monumentalnością i rozproszonego przez nieustanne krzyki mijającego tłumu przechodnia – będącego w kontakcie z murami emanującymi historią – do ciągłego zadzierania nosa ku górze. Otoczone parkami miasto otula cię ciepłym uściskiem i sprawia, że czujesz się jak w domu. Z tych powodów, spośród wielu poznanych przeze mnie miejsc, właśnie Kraków mogę nazwać moim locus animae, ponieważ to tutaj narodziły się przyjaźnie i doświadczenia zawodowe, w poczuciu przynależności, między wysokimi domami a wąskimi uliczkami, w miejscu świętym, jakim jest Rynek Główny, wśród zabytkowych i cennych kamienic, takich jak te należące do Uniwersytetu Jagiellońskiego, pod gwieździstym niebem w kolorze kobaltu, wzmocnionym blaskiem księżyca.

Gdy wracam pamięcią do chwil przeżytych w tym mieście, przypomina mi się nieskończona

Ugo Rufino, Aldo Amati, Luigi Marinelli, Sebastiano Giorgi

mnogość emocji. Kiedy przemierzałem je pieszo lub na rowerze wzdłuż długiego brzegu Wisły, czułem się wolny! Lecz to właśnie jesień sprawiła, że poczułem się w Krakowie jak w domu. Zapowiadana przez powitalne afisze, jesień otula i olśniewa swoimi intensywnymi barwami wzdłuż dywanów liści, które pokrywają piękne parki i aleje Plant, mieszając swój zapach z zapachem młodego wina!

Miasto zaskakuje młodzieńczą energią. To tu przyjeżdżają Erasmusi, zdobywając ważny bagaż doświadczeń ludzkich i zawodowych i tutaj wracają, ponieważ zrozumieli, że to właśnie jest Europa, którą wszyscy chcemy tworzyć – zrodzona ze spotkań, dyskusji, możliwości pracy w środowisku, stanowiącym wzór, bo idealnie podzielonym między życie towarzyskie, ciekawość i wolność. Liczne delegacje instytucyjne, które gościłem w ostatnich latach wraz z bohaterami wydarzeń kulturalnych, zawsze wyrażały uznanie i zdumienie wobec blasku miasta, jego wielkiej otwartości na innych, jakości życia w miejskiej przestrzeni oraz wyjątkowej dbałości o porządek na ulicach i w miejscach publicznych.

Simone Balzani, Tessa Capponi Borawska, Ugo Rufino, Aldo Amati / fot. Monika Mraczek

W Krakowie nikt się nie nudzi, jeśli tylko ma ochotę uczestniczyć w licznych wydarzeniach kulturalnych: to miasto dla melomanów, nastawione na działalność artystyczną, bogate w piękne i nowoczesne przestrzenie wystawiennicze, będące w ciągłym dialogu z historią, wśród których wyróżnia się wyjątkowa dzielnica Kazimierz, gdzie dominuje kultura żydowska. Tak jak dla wielu Polaków Włochy są ojczyzną z wyboru, również Kraków, jak i cała Polska, to dla wielu Włochów druga ojczyzna, gdzie mieszkali i nadal mieszkają. I jeśli ciepłe nuty bijącego na Wawelu dzwonu, będącego w ciągłym dialogu z wezwaniem hejnalisty z mariackiej wieży, przenoszą nas do chwalebnej przeszłości, to nieustający gwar majestatycznego i otulonego wesołymi kolorami Rynku sprowadza nas do wciąż ewoluującej teraźniejszości – to metafora kraju, który rozwija się w zawrotnym tempie i pragnie zaprezentować światu swoją zdolność do innowacji oraz tęsknotę za nowoczesnością.

To nie przypadek, że Kraków – miasto piękne i niezbyt duże (Wajda) – zostało wybrane przez wielu poetów: Miłosza, Szymborską, Zagajewskiego – wymieniając jedynie kilku z nich. Pośród jego zaułków, odkrywa się miasto, które zawiera w sobie inne. Małe pod względem architektonicznym, ale zmieniające się o każdej porze dnia i roku. Magiczne, ponieważ przekazuje emocje i inspiruje poetyckie wersy. Kraków należy bowiem do sieci miast literackich, wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, wraz ze swoim prestiżowym festiwalem Conrada.

I to właśnie mojemu Krakowowi chcę zadedykować kilka wersów wiersza Tadeusza Różewicza:

[…] Chmury siadają, moszczą się na Krakowie
Deszcz
Deszcz opada na ślepe, gasnące witraże
Na oczy Wyspiańskiego
[…] Przejaśnia się, wyłania słońce
Chodzę po klasztorach
[…] Dobranoc moi mili
Dobranoc poeci
Dobranoc poezjo

Tłumaczenie pl: Wojciech Wróbel

Beza w kubeczku

0

Składniki dla 4 osób:
Beza:
150 g białka w temperaturze pokojowej,
lepiej jeśli jajko ma już kilka dni
300 g cukru

Zawartość kubeczków:
250 ml di świeżej śmietany do ubicia
2 łyżki cukru
szczypta mielonej wanilii
ulubione owoce leśne

Przygotowanie:
Najpierw zrób bezę. Lepiej, jeśli zaczniesz dzień wcześniej, ponieważ przygotowanie jest długie. Za pomocą robota kuchennego lub miksera ubij białka jaj, koniecznie w temperaturze pokojowej, z połową cukru (150 g). Zacznij od minimalnej prędkości, a następnie zwiększ do maksymalnej mocy. Musisz ubijać białko przez co najmniej 15-20 minut, aż uzyskasz bardzo sztywną masę. Na próbę odwróć miskę do góry dnem. Jeśli białko jest sztywne i nie wypływa to znaczy, że konsystencja jest odpowiednia. Teraz zacznij dodawać stopniowo resztę cukru, podziel go na kilka porcji, delikatnie mieszając szpatułką od dołu do góry, aby nie zepsuć konsystencji.

Przenieś mieszaninę do rękawa cukierniczego (jeśli go nie masz, możesz użyć dwóch łyżek, uzyskując mniej regularne bezy) z gładką lub radełkowaną końcówką, wedle uznania. Rozgrzej piekarnik do 90-95 °C z termoobiegiem. Wyłóż blachę papierem do pieczenia i formuj bezy za pomocą rękawa cukierniczego, staraj się, aby nie były zbyt duże (maksymalnie 3-4 cm średnicy). Można je umieścić bardzo blisko siebie, ponieważ bezy w piekarniku nie rosną, wręcz przeciwnie, muszą wyschnąć. Wstaw do piekarnika i piecz przez około 2 godziny, a nawet 3. Jeśli możesz, zostaw uchylone drzwiczki piekarnika, blokując je za pomocą łyżki lub widelca. Dzięki temu będzie lepszy przepływ powietrza i nie zrobi się zbyt wilgotno. Po upieczeniu (rozbij jedną bezę, żeby sprawdzić czy jest sucha w środku) pozwól im dobrze ostygnąć.

Na zawartość kubeczków: ubij dobrze schłodzoną śmietanę dodając cukier i wanilię, przełóż ją do rękawa cukierniczego z gładką lub radełkowaną końcówką, wedle uznania. Umyj owoce leśne. Jeśli masz, to użyj przezroczystych kubeczków, żeby wyeksponować warstwy. Na dnie kubeczka umieść trochę bitej śmietany, następnie połóż warstwę rozdrobnionej bezy, potem znowu śmietanę i na nią owoce leśne. Powtarzaj czynność nakładając warstwę bezy, śmietany i owoców aż do wypełnienia kubeczka. Na wierzchu połóż śmietanę, parę całych owoców, rozdrobnioną lub całą bezę. Wypełnij w ten sposób kolejne kubeczki. Podawaj dobrze schłodzone, przechowuj w lodówce aż do podania.

Jeśli nie wykorzystasz wszystkich bez, przechowuj je w metalowym pudełku, będą dobre nawet przez kilka miesięcy!

Tłumaczenie pl: Agata Pachucy

Z wyspy Nuragów nad Wisłę – historia Stowarzyszenia Sardyńczyków Shardana

0

Jak mawiał Arystoteles człowiek jest zwierzęciem społecznym; z tego powodu w epoce skrajnej polaryzacji i gloryfikacji ego stowarzyszenia stawiają „my” przed „ja”, wspólny interes nad korzyść osobistą. Powodów, które mogą popchnąć do utworzenia wspólnoty jest nieskończenie wiele, wszystkie są oparte na szlachetnych wartościach, ponieważ jak twierdził Melvin Jones: „Nie możesz zajść zbyt daleko, dopóki nie zaczniesz robić czegoś dla innych”.

Celem Stowarzyszenia Shardana jest promocja kultury sardyńskiej i włoskiej w Polsce, a także pomoc emigrantom i ich rodzinom, dlatego to nie tylko punkt odniesienia dla społeczności Sardynii, ale miejsce spotkań otwarte dla wszystkich Włochów z Warszawy i z całej Polski. Na tych ważnych fundamentach można było rozpocząć wspólną podróż, która już zaowocowała ważnymi projektami i zbudowała solidne podstawy dla przyszłego postępu i rozwoju społecznego.

Wiosną 2018 roku, podczas spotkania przyjaciół, Alberto Defraia, przyszły prezes Stowarzyszenia, zaproponował trzem innym przyjaciołom: ekspertowi od tańca i tradycji Sardynii Magi Boscu, prawnikowi Luigi Lai i profesorowi Giovanniemu Peralcie utworzenie stowarzyszenia wolontaryjnego, które stało się później pierwszym i jedynym Stowarzyszeniem Sardyńczyków w Polsce. Do początkowej grupy dołączył później Armando Ruda, aktualnie Dyrektor Artystyczny Stowarzyszenia.

Wybierając logo, chcieliśmy oddać silną więź z Sardynią i Włochami, a jednocześnie podziękować Polsce, która przyjęła nas z otwartymi ramionami, dlatego stworzyliśmy logo, przedstawiające zarówno elementy regionalnej flagi Sardynii, jak i kolory flagi polskiej.

W ciągu niespełna trzech lat Stowarzyszenie szybko się rozrosło i obecnie ma w swoich szeregach ponad 230 członków w całej Polsce oraz grono 350 obserwujących. Ponadto, do klubu stale wstępuje wielu Polaków, którzy wytrwale uczestniczą w działalności Stowarzyszenia.

Wiadomo, że Polacy kochają włoską kulturę i styl życia, ale w ostatnich latach okazywali szczególne zainteresowanie Sardynią i jej kulturą. Potwierdzają to loty na wyspę. Sardynia, podobnie jak większość włoskich regionów, ma do zaoferowania ogromne dziedzictwo kulturowe i krajobrazowe, nie tylko jako wakacyjny raj, ale także jako miejsce wyjątkowych ceremonii ślubnych. Jest wielu ludzi, którzy przybyli na Sardynię z różnych zakątków świata, nie tylko na wakacje, ale żeby zamieszkać tu na stałe. Z pewnością fakt, że jest to jeden z pięciu obszarów geograficznych zwanych niebieską strefą, ze względu na największą długowieczność i największą liczbę stulatków na świecie, przyczynił się do wzrostu zainteresowania tym regionem i chęci zaspokojenia jednego z najbardziej pożądanych przez mieszkańców świata pragnień: poznania sekretu sardyńskiej długowieczności. Sekret, który można streścić w stylu i jakości życia, do których kluczami są: dobre odżywianie oparte na lokalnych produktach, aktywność fizyczna, zwłaszcza na świeżym powietrzu, kult rodziny, aktywność społeczna i dobre relacje z innymi. To także tradycje, które chcemy podtrzymywać w naszych rodzinach w Polsce.

Stowarzyszenie Shardana od 2018 roku, pomimo trudności wynikających z pandemii i dzięki owocnej współpracy z Włoskimi Instytutami Kultury w Warszawie i w Krakowie, kontynuuje organizowanie wydarzeń: koncertów, wystaw, kursów językowych oraz różnego rodzaju spotkań towarzyskich.

Wśród najważniejszych wydarzeń warto wymienić:

  • pod koniec 2019 roku, w samym środku pandemii, zorganizowaliśmy i uczestniczyliśmy w kilku wydarzeniach internetowych, w tym w imprezie „Pani Carasau e Pane di Segale” wspólnie z Fundacją Kontatto we Wrocławiu, która opowiadała o tańcu i tradycjach ludowych na Sardynii, pieśni tradycyjnej i „canto a tenore” oraz o cywilizacji nuragijskiej i brązu. Dodatkiem do całości było przygotowanie na żywo chleba carasau na Sardynii i żytniego w Polsce. Następnie wspólnie ze stowarzyszeniem Polaków na Sardynii „L’aquila Bianca” spotkaliśmy się on-line, aby porozmawiać o tradycjach kulturalnych, kulinarnych i muzycznych okresu Bożego Narodzenia. Na otwarcie imprezy życzenia świąteczne przesłali: ambasador Włoch w Polsce Aldo Amati oraz konsul RP w Rzymie Agata Ibek-Wojtasik.
  • Każdego lata w czerwcu, w Warszawie organizujemy najważniejsze wydarzenie Stowarzyszenia: „Święto Sardynii”. Impreza organizowana jest w formie włosko-polskiego pikniku, podczas którego każdy może skosztować pysznych sardyńskich produktów, takich jak typowe sery pecorino, kiełbaski i wina; oraz dań sardyńskich, takich jak malloreddus alla Campidanese czy fregola z warzywami i pieczoną kiełbasą. Wszystko przygotowywane przez wolontariuszy Stowarzyszenia. W tym roku, również dzięki współpracy z Comites Poland, której Alberto Defraia jest skarbnikiem od grudnia 2021 r., w wydarzeniu wzięło udział ponad 120 osób z różnych miast Polski. Sam ambasador Aldo Amati, obecny na imprezie, był zaskoczony organizacją i wspaniałym wynikiem współpracy.
  • Następnie uczestniczyliśmy w transmisjach TeleSardegna „Senza Confini” poświęconych tematyce sardyńskiej emigracji. Stowarzyszenie koordynowało wydarzenie, organizując wywiady z kilkoma Sardyńczykami z Krakowa, jak i z Warszawy, którzy opowiadali o swoich doświadczeniach w Polsce i relacjach z Sardynią.
  • Dzięki imprezie „Jak zakładać strój sardyński” przybliżyliśmy kulturę sardyńską w warszawskich przedszkolach. Wiceprezes Magi Boscu w drogocennym stroju południowosardyńskim wraz ze skarbnikiem Giovannim Peraltą pokazali dzieciom rytuał ubierania tego stroju i nauczyli obecnych typowego sardyńskiego tańca.
  • W 2021 roku, sprowadzając po raz pierwszy do Polski „Tenores di Neoneli” i Orlando Maxię, stworzyliśmy największe i najważniejsze wydarzenie roku, także dzięki pomocy dwóch Włoskich Instytutów Kultury w Polsce, organizując dwa koncerty w dwóch najważniejszych miastach Polski: Warszawie i Krakowie. Celem wydarzenia było rozpowszechnienie i promocja w Polsce typowego dla Sardynii śpiewu „canto a tenore”, który ze względu na swoją wyjątkowość został w 2005 roku wpisany przez UNESCO na listę ustnego i niematerialnego dziedzictwa ludzkości. „Canto a tenore” to śpiew przodków datowany na II tysiąclecie p.n.e., który rozwinął się w kulturze pasterskiej Sardynii, jest formą śpiewu polifonicznego wykonywanego przez grupę czterech mężczyzn przy użyciu czterech różnych głosów reprezentujących głosy zwierząt: Mesa oghe (oddgłos jagnięcia), Contra (owca), Bassu (cielę) i Sa oghe (pasterz). Charakteryzuje się głęboką i gardłową barwą bassu oraz kontrapunktami i wykonywany jest na stojąco, przez śpiewaków tworzących krąg. Soliści śpiewają prozę lub poezję, która może również należeć do współczesnych kulturowych form wyrazu, podczas gdy pozostałe głosy tworzą chór akompaniujący. Koncerty były również okazją do zapoznania publiczności z życiem i twórczością Emilio Lussu.
    W najbliższych miesiącach planowane są nowe ciekawe projekty, wszystkie informacje znajdziecie na naszej stronie na facebooku: http://www.fb.com/@ShardanaPL

    Ponieważ Shardana jest stowarzyszeniem wolontaryjnym non-profit, każdy członek angażuje się w jego działalności wedle własnego uznania i możliwości, oznacza to, że każdy może znaleźć własną przestrzeń do wyrażania siebie w ramach wspólnoty. Stowarzyszenie potrzebuje wolontariuszy, aby się rozwijać, więc jeśli podzielasz wartości naszej społeczności, możesz skontaktować się z nami, pisząc wiadomość na adres: shardana.polska@gmail.com

    Wracając do tytułu artykułu: cywilizacja nuragijska, nazywana „ludem morza”, znana była również faraonom starożytnego Egiptu. Według niektórych autorów, kiedy klasycy pisali o niedostępności słupów Heraklesa, w rzeczywistości mówili o Sardynii i starożytnej cywilizacji morskiej, zwanej „Shardana”.

    Tłumaczenie pl: Maya M. Lancewicz
    Foto grupowe: Magdalena Drobnik

Świeżo wydane

0

Maurizio Carucci „Respiro”
Niech was nie zwiedzie, że to muzyka lekka, przyjemna i nie za bardzo zobowiązująca. Pod powierzchnią słońca kryje się bowiem wielki dramat. Wszystko zaczęło się w zeszłe lato, kiedy Maurizio przyznał się, że był bliski samobójstwa. Załamanie, uzależnienie od alkoholu i błądzenie w smutku spotkało się jednak ze światłem w ciemnym tunelu, dzięki któremu liguryjski piosenkarz i autor tekstów się nie poddał. Na debiutanckim „Respiro” muzyk próbuje ujawnić swoje różne dusze i zagłębić się we własną intymność, dotyka wachlarza nastrojów, pełno tu refleksji i dźwięków, których doświadczył w ostatnich latach. Subtelna spowiedź spotyka się tu z taneczną nutą, czasami przy akompaniamencie fortepianu, czasami przy użyciu elektroniki. W albumie odnajdujemy zatem zarówno żywiołowość, na przykład w celebrującym życie utworze „Planisfero”, a także pop w stylu lat 80. Szczery album, bez ograniczeń.

Post Nebbia „Entropia Padrepio”
Post Nebbia to zespół padewski zrodzony z psychodelicznej wizji Carlo Corbelliniego, którego wyobraźnia niczym nie jest ograniczona. Na najnowszym albumie „Entropia Padrepio” zaprasza na dyskotekę, na jakiej jeszcze nie byliście. Pełno tu epickich, bogatych kompozycji mieniących się tajemnicą i momentami nawet niepokojem. To tak jakby zestawić psychodeliczne granie z lat 60. i 70. ze współczesną sceną alternatywną, dalej postawić Beatlesów obok Black Sabbath i Beach Boys czy LCD Soundsystem. Post Nebbia są genialni w odtwarzaniu epickich dźwięków, które jednocześnie stają się hermetyczne i zadymione. Ich propozycja to album nieoczywisty, którego na próżno szukać na listach przebojów. Płyta wymagająca, która bada konflikt między boskością a tym, co ziemskie, między niebiańskim a ludzkim, między uniwersalnym a jednostkowym, kształtując się we wspaniałą formę dźwiękową.

Bartolini „Bart Forever”
Lata 90. królują wszędzie, ale nie u Bartoliniego. Przedstawiciel młodego pokolenia urodzony w połowie lat 90. czerpie garściami z post-punku i „męskiego grania”. Jego
nowy, świetny album „Bart Forever” to raczej hołd oddany okresowi dojrzewania wokalisty, gdzie ww pierwszej dekadzie XXI wieku . królowało alternatywne granie spod znaku Franz Ferdinand, Vampire Weekend czy Beach Fossils. Dużo więc anglosaskich melodii przywołujących punkowe brzmienia sprzed dekady prosto z garażu zbuntowanego nastolatka z Kalifornii czy Wielkiej Brytanii. Wszystko wzbogacone przesterowanym brzmieniem gitar elektrycznych, uzupełnione niełatwymi do śpiewania tekstami poświadczają ogromny postęp w dorobku utalentowanego włoskiego piosenkarza. Agresja przeplata się tu z melancholią. Upalna noc z rześkim porankiem. Bartolini dotyka wspomnień prowincjonalnego życia w „108”, wieczną kruchość w obliczu śmierci ojca i młodzieńczego krzyku w „Forever” czy wreszcie chorobliwą zazdrość w „Luci”, gdzie do duetu zaprasza Thru Collected. Mocne!

Dorsz w panerce z sera gruyère komosy ryżowej z sosem z trybul, dymką musem z porów

0

Składniki dla 4 osób

Dorsz:
500 g odsolonego dorsza
60 g sera gruyère
150 g komosy ryżowej
1l wody
0,5 g szafranu
1l oleju słonecznikowego
Zioła (tymianek, majeranek,
liść laurowy)
Ząbek czosnku, sól, pieprz, oliwa

Sos z trybuli:
60 g trybuli
40 g pietruszki
1 szalotka
2 czerwone ziemniaki
Bulion warzywny lub z kurczaka
według potrzeb
Sól

Dymka w sosie słodko-kwaśnym:
800 g dymki
1 szalotka
1 ząbek czosnku
200 ml octu z białego wina
3 łyżki cukru
40 g masła
sól i pieprz

Mus z porów:
200 g porów
130 g drobno pokrojonej szalotki
Oliwa z oliwek według potrzeb
100 ml śmietany
30 g masła

Przygotowanie:

Sos z trybuli: obgotuj trybulę i pietruszkę we wrzątku i szybko wystudź w wodzie i lodzie. Posiekaną szalotkę podduś w rondlu, dodaj wcześniej obrane i drobno posiekane ziemniaki, podlej bulionem z kurczaka lub warzyw i doprowadzić do wrzenia. Ostudź i wymieszaj z trybulą i pietruszką, aż uzyskasz ładny miękki sos. Przecedź przez sito do sosów i dopraw solą.

Dymka w sosie słodko-kwaśnym: oczyść dymkę, pokrój w grube paski i włóż do zimnej wody na 30 minut. Rozpuść masło w dużym rondlu, dodaj posiekany czosnek, pokrojoną w kostkę szalotkę, cukier i wymieszaj. Po 3 minutach dodaj pokrojoną dymkę, sól, pieprz i podkręć ogień, zwilż octem i pozwól mu częściowo odparować. Zmniejsz płomień, przykryj pokrywką i gotuj na wolnym ogniu przez około 15 minut, zwilżając od czasu do czasu kilkoma łyżkami gorącej wody.

Mus z pora: obierz szalotkę i drobno posiekaj, obierz pory i dokładnie spłucz wodą, a następnie pokrój w paseczki. W rondlu podsmaż na złoty kolor posiekaną szalotkę z odrobiną oleju, czosnku i masła. Po 3 minutach dodaj pora i kontynuuj gotowanie, dodając trochę wody. W połowie gotowania wlej śmietanę. Kontynuuj gotowanie, następnie zmiksuj, przecedź przez sito do sosów i dopraw solą i pieprzem.

Komosa ryżowa: zagotuj wodę z solą i szafranem, dodaj komosę ryżową i gotuj przez 20 minut. Odcedź i delikatnie rozprowadź na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pozostaw do wyschnięcia w temperaturze pokojowej. Następnie usmaż na gorącym oleju (185°).

Dorsz: pokrój wypatroszony i pozbawiony ości plaster dorsza. Dopraw oliwą z oliwek z pierwszego tłoczenia. Przygotuj panierkę: do miski włóż ser gruyère i komosę ryżową, dopraw solą i pieprzem. Z powstałej tak masy uformuj kulki i włóż do lodówki na kilka minut. Na średnio gorącej patelni ze szczyptą soli połóż dorsza i podsmaż od strony skórki. Kiedy będzie chrupiący i złoty, przenieś plaster na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, usuń skórę i delikatnie rozprowadź palcami panierkę z gruyère i piecz przez kilka minut w piekarniku rozgrzanym do 185°.

Podanie: za pomocą foremki umieść na środku naczynia porcję dymki, na wierzchu połóż plaster dorsza, polej sosem z trybuli i uzupełnij musem z pora i kilkoma kiełkami.

tłumaczenie pl: Agata Pachucy

Dziewczyna z „Czerwonej Pustyni”

0

W tym roku świat pożegnał jedną z najważniejszych ikon włoskiego kina. Specjalistkę od skomplikowanych, uwikłanych psychologicznie ról, muzę Michelangela Antonioniego. Blond piękność o niełatwym charakterze i ciętym języku. Oto legendarna Monica Vitti.

Rzym w latach 30. rósł w siłę. Faszyzm rozwijał się prężnie i niebezpiecznie zarazem, już na początku dekady ukazała się „Doktryna faszyzmu” Mussoliniego. 1931 to czas, kiedy rozpoczęło działalność Radio Watykańskie, a papież Pius XI wydał encyklikę Quadragesimo anno, w której wyraził troskę o los ludzi żyjących z pracy własnych rąk. W tym czasie na świat przychodzi ośmiokrotny medalista mistrzostw świata i mistrz olimpijski, kolarz Guido Messina, jeden z największych znawców repertuaru Verdiego i Pucciniego, dyrygent Nello Santi i dziewczyna z czerwonej pustyni, Monica Vitti, a właściwie Maria Luisa Ceciarelli.

Michelangelo Antonioni, Monica Vitti
(Festiwal Fillmowy w Wenecji)

Dziewczyna wychowuje się w domu, w którym jak przyznała po latach, była lekceważona przez rodziców (Adele Vittiglia i Angelo Ceciarelli). Jej ojciec był inspektorem handlu zagranicznego i musiał podporządkowywać do swojej pracy całą rodzinę, co wiązało się z licznymi przeprowadzkami; mieszkali chociażby w Mesynie czy na Sycylii. Mała dziewczynka tego nie rozumiała, uważała, że jej dzieciństwo było nieszczęśliwe, musiała wychować i bawić się sama. Nikt nie zwracał na nią uwagi,  nikt nie chwalił, nie motywował, nie nagradzał. Z matką, pielęgnującą domowe ognisko, miała napięte relację, od małego wdawała się z nią w kłótnie, często ze sobą rywalizowały. Czuła, że jest traktowana gorzej niż jej starsi bracia. „Miałam bardzo surowych rodziców. Moi dwaj bracia byli mocą i wolnością. Ja byłam bezsilnością i odosobnieniem”. To powoduje, że Maria ucieka we własny świat, świat wyobraźni, wykreowanych nieistniejących przyjaciół i zabaw, w których może być uśmiechnięta. Brak zainteresowania i złe relacje z rodzicami uważa po latach za główny powód tego, że nigdy nie założyła własnej rodziny, a akceptacji i zainteresowania zaczęła szukać u obcych ludzi. Łatwo się domyślić, że takich ludzi znalazła na scenie teatralnej. To tam mogła otrzymać, chociaż przez moment, zainteresowanie i poczuć się kimś ważnym.

Maria w teatrze debiutuje dość wcześniej, bo w wieku czternastu lat. Aktorstwo staje się formą eskapizmu. Nowy świat i forma wyrażania siebie jest dla niej ratunkiem. W późniejszych wywiadach wyznała, że jej samotność rzutowała na brak chęci do życia. Wtedy otarła się o nieudaną próbę samobójczą. Granie dało jej możliwość udawania kogoś innego i rozśmieszania ludzi. Kiedy kończy osiemnaście lat rodzina nie potrafi odnaleźć się w powojennej rzeczywistości i rosnącym ubóstwie, które coraz mocniej dotyka Italii. Nie licząc się ze zdaniem córki rodzice i bracia postanawiają emigrować do Ameryki. Maria nie decyduje się na opuszczenie Włoch, z powodzeniem zdaje, a następnie kończy rzymską Narodową Akademię Sztuk Dramatycznych. Aktorstwo jest jej coraz większą siłą, ale i przekleństwem. Fikcja staje się wygodniejsza. Uczy się nie dopuszczać prawdziwych emocji, chowa się za maskami i tuszuje wszystko to, co prawdziwe. To wtedy, na początku lat 50., postanawia całkowicie odciąć się od swojej tożsamości. W 1953 roku przyjmuje pseudonim sceniczny Monica Vitti.

Pierwsze kroki Moniki nie są niczym niezwykłym. To po prostu niemal anonimowa, nieznana młoda aktorka, która jeździ po Niemczech z włoską trupą aktorską i bierze udział w inscenizacji „La Mandragoli” Niccolò Machiavellego. Teatr łączy z epizodami w filmie, przemysł filmowy daje jej mniej atrakcyjne pole do wykazania się, ale przynosi lepsze zarobki. Przebija się coraz bardziej, do teatru i kina dołącza telewizja. W tym czasie grywa w mało ambitnej farsie Feydeau, ale owocuje to tym, że w tej roli zobaczy ją sam Michelangelo Antonioni, który ma za sobą już kilka udanych filmów; w tym „Miłość w mieście”, nagrodzone na Festiwalu Filmowym w Wenecji „Przyjaciółki” czy „Damę bez kamelii” z, urodzoną w tym samym roku co Vitti, Lucią Bose.

Monica Vitti, Michelangelo Antonioni
(Festiwal Fillmowy w Wenecji)

Propozycja, jaką dostała od Antonioniego nie jest spełnieniem marzeń. Reżyser początkowo postanawia wykorzystać tylko jej głos, do dubbingu reporterki granej przez Dorian Gray w filmie „Krzyk”. Vitti przyjmuje każdą propozycję, więc i w tym wypadku stara się wypaść najlepiej jak może. Pewnego dnia, pracując w studiu dubbingowym, Monica nie zdaje sobie sprawy, że wszedł i stoi za nią Antonioni. Długo ją obserwował. Kiedy skończyła swoją pracę podszedł do niej i powiedział: „Masz piękną szyję. Możesz grać w filmach”. I to był przełom i zarazem początek najważniejszej przygody w życiu Moniki Vitti, przygody nie tylko filmowej.

Monica Vitti szybko staje się dla reżysera zarówno muzą, jak i kochanką. W tym sensie ich relacja przypominała relację Jeana-Luca Godarda i Anny Kariny, ich odpowiedników we Francji. Michelangelo był w jej wspomnieniach intelektualistą, niezwykle powściągliwym i skrupulatnym. Mężczyzną, który interesował się kobietami i swoimi aktorami na planie filmowym, był dla nich zawsze wtedy, kiedy tego potrzebowali. Jego pochodzenie i wychowanie bardzo różniło się od tego, które otrzymała Vitti. On miał miłe wspomnienia z dzieciństwa i potrafił dać jej to, czego nie otrzymała od własnego ojca. Możliwe, że różnica wieku, był od niej nieco ponad dwadzieścia lat starszy, tylko pchała ją w jego kierunku. Męskie, silne ramię, które wypełniało miejsce nieobecnego ojca.

Ich pierwsza współpraca trwała dwa lata, tyle zajmuje produkcja „Przygody” – pierwszego tak znaczącego filmu reżysera, nagrodzonego Nagrodą Jury na Festiwalu Filmowym w Cannes. To opowieść o grupie przyjaciół, która udaje się rejsem na wyspę, w tym czasie jedna z dziewcząt znika w tajemniczych okolicznościach. W trakcie poszukiwań jej przyjaciółka oraz kochanek zbliżają się do siebie. To punkt zwrotny dla obu ich karier. Projekcja filmu prowokuje gwizdy, ale następnego ranka sytuacja się odwróciła. Grupa cenionych filmowców i krytyków, kierowana przez Roberto Rosselliniego, wydaje mocno sformułowane oświadczenie: „Świadomi wyjątkowego znaczenia filmu Przygoda Antonioniego i przerażeni przejawami wrogości, jakie wzbudził, niżej podpisani krytycy i przedstawiciele profesji pragną wyrazić swój podziw dla twórcy tego filmu”. Zamieszanie związane z pierwszym arcydziełem Antonioniego jest szeroko komentowane. Dla wielu to dzieło całkowicie bezkompromisowe w sposobie narracji, której właściwe brak. Minimalne napięcie, niemal lodowate tempo, opustoszałe krajobrazy – zarówno fizyczne, jak i emocjonalne. Jego bohaterowie są pogrążeni w sobie, niezdolni do nawiązywania relacji, raczej umierający z nudów niż chętni do życia własnym życiem.

W następnym roku, w ankiecie dla brytyjskiego magazynu filmowego Sight and Sound, 70 krytyków z całego świata nominowało „Przygodę” jako drugi największy film, jaki kiedykolwiek nakręcono, zaraz po „Obywatelu Kane” Wellesa. W Berlinie zaś
Antonioni pokazał „Noc”, otrzymując główną nagrodę, Złotego Niedźwiedzia dla najlepszego filmu oraz Nagrodę Międzynarodowej Federacji Krytyki Filmowej (FIPRESCI). Monica Vitti partneruje na ekranie największym – Marcello Mastroianniemu oraz Jeanne Moreau. Relacja Vitti z Antonionim jest szeroko komentowana. Za swoje zarobki z „Przygody” Monica kupuje mieszkanie w Rzymie. Michelangelo wprowadza się do mieszkania bezpośrednio nad nią, z wewnętrznymi schodami łączącymi oba lokale. Spędzają ze sobą każdą wolną chwilę, pracują nad kolejnymi filmami. W niedługim czasie powstają „Zaćmienie” oraz „Czerwona pustynia”, kolejne arcydzieła. Pierwszy, w którym aktorka i Alain Delon tworzą parę z przeszłością, zostaje zauważony w Cannes, drugi opowiadający o zmagającej się z nieuleczalną chorobą psychiczną gospodynią domowa, z wybitną rolą Vitti, wygrywa Złotego Lwa na Festiwalu w Wenecji.

Wkrótce Vitti i Antonioni rozstają się, co dla obojga nie jest łatwe. Dla Vitti to był trudny czas, który odbił się także na jej karierze, żeby odreagować to, co dzieje się w życiu prywatnym aktorka powraca do komedii i fars. Wybiera lekkie scenariusze, które pozwalają jej się uśmiechać. Z czasem przychodzi propozycja z Hollywood, potem następna, odrzuca każdą, ale to nie powoduje, że jej popularność maleje, wręcz przeciwnie. Wyznaje na łamach prasy, że rozśmieszanie ludzi sprawia jej największą przyjemność. Szybko staje się gwiazdą i specjalistką od tego gatunku. Monica jest pierwszą kobietą, która zadomowiła się w komedii, która do tej pory była zdominowana przez mężczyzn. Jej dwa wielkie sukcesy to przede wszystkim „Dziewczyna z pistoletem” oraz „Kaczka w pomarańczach”. Z tego okresu pochodzi jeszcze jedna ważna rola u Louisa Buñuela w „Widmie wolności”.

W latach 80. Vitti nakręciła jeszcze kilka filmów, w tym ostatni z Antonionim, ale nie odniósł on wielkiego sukcesu. Kino coraz rzadziej miało jej do zaoferowania rolę na miarę tych, które stworzyła wcześniej. Nie pomagał jej także wiek. Monica postanowiła wówczas wrócić na stałe do teatru zarówno jako aktorka, jak i pedagog. To także okres, kiedy aktorstwo zastępuje pisaniem książek. Po raz ostatni pojawiła się na ekranie w 1990 w filmie w swojej reżyserii, ale „Sekretny skandal” nie odniósł sukcesu. Rolę męską w tym filmie powierzyła Roberto Russo, za którego wyszła za mąż w 1995 roku. Następnie usunęła się z życia publicznego po tym, jak zdiagnozowano u niej Alzheimera.

Vitti zawsze była odważna w swoich poglądach. W latach 70. na przykład, zachęcała włoskie dziewczyny do tego, by myślały o swoich pasjach, spełnianiu się, pracy, a nie o zamążpójściu czy zakładaniu rodziny. Była ostra, czasem nawet obrazoburcza. Unikała prasy, uważając udzielanie wywiadów za idiotyczne, gdyż jak sama wyznawał mówiła głupstwa, a nie lubi jak gazety drukują głupstwa, których ona wcale nie powiedziała… Aktorka nie należała do osób o łatwym charakterze, posiadała zasady, które nierzadko były utrudnieniem w pracy. Enrico Lucherini pisał we wspomnieniach, że była nie do zniesienia, „wielki wrzód na tyłku” – jak mówił o niej słynny fotograf. „Jej zawdzięczamy pierwszy photoshop w długopisie: wysłałem jej zdjęcia z planu z „Dziewczyny z pistoletem”, odesłała je całe porysowane z zaznaczonymi poprawkami”. Z kolei Claudia Cardinale wspomina ją jako bardzo bliską przyjaciółkę, z którą zawsze dużo się razem śmiały i miały wiele tematów do rozmów. Emma Marrone dodaje do tego, że była tajemnicza, melancholijna i tragikomiczna zarazem.

„Nie jestem taka jak w filmach Antonioniego, ani taka jak w późniejszych komediach. Jestem zupełnie inna. Jestem feministką, a z drugiej strony chcę, by mężczyźni mnie rozpieszczali, jestem egocentryczna i egoistyczna. Moja praca to psychodrama, w ścisłym tego słowa znaczeniu. Pracuję po to, by samej sobie pomóc żyć i leczyć siebie. Zrozumiałam to, kiedy dowiedziałam się, że w niektórych klinikach psychiatrycznych chorym każą grać i to zbawienne lekarstwo” – wyznała w jednym z późniejszych wywiadów Vitti. Ostatnie lata to życie w cieniu i ukrywanie przed światem postępującej choroby. Aktorka, która była jedną z najważniejszych twarzy europejskiego kina XX wieku i która w historii kina wyróżniła się tym, że nie była tylko pięknością do podziwiania na ekranie, była kimś więcej.

Foto: Gianfranco Tagliapietra

Quattro P – showroom i winiarnia

0

„Każdy cywilizowany człowiek ma dwie ojczyzny: jedną swoją najbliższą, a drugą: Włochy. Bo tylko zastanowić się, to i cała kultura, i cała sztuka, i cała wiedza, wszystko szło stamtąd…”.

Tak jak Henryk Sienkiewicz zachwycał się Italią, tworząc epicki utwór „Na jasnym brzegu”, tak wielu innych artystów do dzisiaj czerpie inspiracje z tego pięknego kraju. Kultura, sztuka, moda, oszałamiające krajobrazy, wyśmienita kuchnia, kawa i w końcu wyborne wina. I właśnie o winach chcemy dzisiaj rozmawiać. Dzięki zróżnicowaniu klimatu w poszczególnych regionach, Włosi słyną z największej różnorodności produkcji wina na świecie. W każdym z 20 regionów tego kraju znajdziemy wybitne marki win. Na degustację najlepiej wybrać się bezpośrednio do winnicy gdzie dodatkowo dowiemy się o tradycji i historii poszczególnych win. My dziś chcielibyśmy was zabrać w podróż do miejsca niezwykłego, które pomoże wam przenieść się w iście włoski klimat, nie wyjeżdżając poza granicę naszego kraju. Czerwono-pomarańczowe cegły, drewniane stoły, masywne metalowe regały uginające się pod ciężarem wina, wiszące dojrzewające szynki, klimatyczna muzyka w tle i trzystuletnie drzewo oliwne przy wejściu. Tak właśnie wygląda nowo otworzony Quattro P showroom i winiarnia, znajdujący się w Warszawie przy ul. Waflowej 1. Przekraczając jej próg przenosisz się do urokliwej piwnicy, pełnej wybornych win ze wszystkich włoskich regionów. Z ponad siedmiuset różnych win możesz wybrać swoje ulubione Primitivo, Pinot Grigio czy Prosecco, ale również odkryjesz nowe, mniej popularne trunki. Na wytrawnych znawców czekają takie marki jak Barolo, Amarone czy Franciacorta nazywana włoskim szampanem. Showroom Quattro P to miejsce, gdzie zaopatrzysz w wina swoją restaurację, pizzerię czy hotel. Specjalistyczne sklepy z alkoholem znajdą dla siebie perełki z winnic, które mamy na wyłączność. Ciekawą ofertą zaskoczymy również innych dystrybutorów. Nowo otwarta winiarnia to idealna przestrzeń na eventy degustacyjne i enogastronomiczne uczty, gdzie sommelier oprowadzi was po tej winnej krainie. Na degustację zaprasza Vito Casetti, jeden z twórców tego wyjątkowego włoskiego miejsca.

Quattro P showroom i winiarnia
ul. Waflowa 1, 02-971 Warszawa
www.quattrop.pl

Polska kluczowym krajem dla Confindustrii w Europie Wschodniej

0

Confindustria Est Europa (CEE) to Federacja zrzeszająca 11 stowarzyszeń (z siedzibami w Albanii, Bośni i Hercegowinie, Białorusi, Bułgarii, Macedonii Północnej, Czarnogórze, Polsce, Rumunii, Serbii, Słowenii, Ukrainie) włoskich firm obecnych w Europie Środkowo-Wschodniej.

Maria Luisa Meroni, była Przewodnicząca Confindustrii Bułgarskiej i przedstawicielka małych przedsiębiorstw w Confindustrii Lecco i Sondrio, przejęła kierowanie Confindustrią Est Europa (na Europę Wschodnią) od grudnia 2020 r. Zadaliśmy jej kilka pytań o cele Federacji, ze szczególnym uwzględnieniem sytuacji w Polsce i dalszych perspektyw Confindustrii za granicą.

Jakie są zadania i cele Confindustrii Est Europa?

CEE, która zrzesza ponad 1000 firm powiązanych z międzynarodowymi przedstawicielami tej sieci, ma na celu zintegrowanie i uczynienie bardziej efektywnej włoskiej obecności w Europie Wschodniej, poprzez działalność 11 stowarzyszeń terytorialnych, które szczególną uwagę zwracają na społeczne, gospodarcze i kulturowe aspekty krajów z tego obszaru, jako na elementy systemu współzależności. CEE działa gromadząc informacje o potrzebach włoskich firm, które z zainteresowaniem patrzą na ten obszar geografi czny, chcąc zaoferować im poprzez System Confindustrii nowe i zorientowane regionalnie podejście do strategicznego sąsiedztwa. Federacja świadczy szereg usług, takich jak: wspieranie postępu i rozwoju przedsiębiorstw, stymulowanie form współpracy; reprezentowanie, ochrona i pomoc oferowane zrzeszonym przedsiębiorstwom w ich relacjach z instytucjami; promowanie inicjatyw na rzecz wzrostu i rozwoju; świadczenie usług informacyjnych, doradczych i pomocy w kontekście gospodarczym i biznesowym kraju działalności; gwarantowanie uprzywilejowanego dostępu do rynku wschodnioeuropejskiego. Confindustria Est Europa przedstawia się zatem jako gwarant włoskiej przedsiębiorczości za granicą oraz procesu umiędzynarodowienia, również w świetle ostatnich zawirowań w gospodarce światowej, które sprawiły, że stabilne punkty odniesienia stały się nieodzowne, również pod względem posiadanego doświadczenia.

Co nowego przyniosło pani przewodnictwo w CEE?

Naszym celem jest kontynuacja ścieżki wzrostu, którą Confindustria Est Europa obrała od początku swojego istnienia. Dokładnie tak, jak pokazałam w linii programowej, przedstawiając ją podczas prezentacji mojej kandydatury na przewodniczącą, zamierzam wzmocnić i zwiększyć zakres wiedzy oraz widoczność naszej Federacji w Państwowym Systemie Confindustrii. Zamierzam w szczególności poszerzyć możliwości, które oferujemy firmom, zamierzającym podjąć ścieżkę umiędzynarodowienia. Niezwykle ważne jest dla mnie zintensyfikowanie integracji Confindustria Est Europa z systemem stowarzyszeniowym we Włoszech, a tym samym coraz silniejsza interakcja i współpraca z narodową Włoską Confindustrią. Dowodem tego była również moja inicjatywa zorganizowania pierwszego Zgromadzenia Ogólnego Federacji w siedzibie Confindustrii, w obecności Przewodniczącego, Carla Bonomiego.

Kolejnym celem jest wzmocnienie relacji z włoskimi instytucjami zajmującymi się umiędzynarodowieniem przedsiębiorstw. W tym sensie praca prowadzona w poszczególnych oddziałach terytorialnych Confindustrii jest bardzo istotna, ponieważ intensyfikują one swoje działania na rzecz stworzenia sprawnego systemu w kraju odniesienia, a także nawiązania istotnych stosunków międzynarodowych.

Biorąc pod uwagę moją rolę jako przedstawiciela Małych Przedsiębiorstw w Confindustrii Lecco i Sondrio, jestem przekonana, że MŚP stanowią serce i siłę naszego systemu przemysłowego. Kluczowe jest zatem zaangażowanie międzynarodowych przedstawicielstw w tworzenie możliwości dla MŚP, zachęcanie i wspieranie przedsiębiorców, aby mieli odwagę otwierać się na nowe rynki i podejmować nowe wyzwania.

Podstawą dla mnie jest również dowartościowanie sieci biznesowych, o czym świadczy wstąpienie Federacji podczas mojej kadencji do RetImpresa, a także współpraca przy rozwoju platformy Registry w ramach RetImpresa. Celem jest także
umożliwienie działania na wszystkich płaszczyznach z lokalnymi firmami w różnych krajach, co generuje synergie i nowe możliwości rozwoju.

Zamierzam też znacznie usprawnić komunikację, aby Confindustria Est Europa stała się katalizatorem i popularyzatorem informacji przydatnych dla firm działających w tym obszarze świata. Temu przyświeca realizacja projektu wydawniczego „Guida Paesi”, przewodnika zawierającego najważniejsze informacje po 11 krajach, w których znajdują się stowarzyszenia. To wynik wspaniałej pracy zespołowej między przedstawicielami należącymi do CEE, a dzięki zaangażowaniu włoskich ambasadorów w tych właśnie krajach, potwierdza on synergię między instytucjami publicznymi i prywatnymi i utrwalone relacje w ramach Sistema Italia za granicą.

Jaki jest obecnie status stowarzyszenia przedsiębiorców włoskich, zrzeszonych w Confindustria Polonia?

Stowarzyszenie włoskich przedsiębiorców w Polsce powstało w 2020 roku, w ciężkim dla wszystkich okresie. Niemniej jednak Confindustria Polonia staje się istotną organizacją, z rosnącą liczbą zrzeszonych firm i stabilizującą się pozycją na terenie Polski, za czym idzie jej coraz większa efektywność. Polski rynek należy do najważniejszych w Europie, a solidne stowarzyszenie, takie jak Confindustria Polonia, może zagwarantować włoskim firmom przedstawicielstwo na poziomie instytucjonalnym i gospodarczym. Polska jest niewątpliwie krajem o wielkich perspektywach wzrostu i rozwoju.

Jakie projekty są w przygotowaniu w tym rejonie Europy?

Confindustria Polonia angażuje się w tworzenie inicjatyw, które łączą ducha stowarzyszenia i potrzeby członkowskich przedsiębiorstw. Kolejne projekty, również we współpracy z innymi instytucjami Sistema Italia w Polsce, to udział w najważniejszych targach branżowych w kraju, organizacja webinariów i wydarzeń informacyjnych, promocja wymiany handlowej i kulturalnej między Włochami a Polską. Stowarzyszenie zwraca uwagę na główne trendy gospodarcze – planowane są wydarzenia dotyczące przyszłości motoryzacyjnego łańcucha dostaw oraz forum gospodarcze organizowane wspólnie z Sistema Italia. Jeżeli chodzi o cykliczne inicjatywy chciałabym zwrócić uwagę na Energy Mixer 2022 (21 września), wydarzenie B2B poświęcone zagadnieniom przemysłu i energetyki oraz na niedawną publikację już drugiego wydania Guida Paese. Przewodnik Guida Paese, oprócz tego, że będzie źródłem szczegółowych informacji dotyczących rynku polskiego, stworzy okazję do spotkań firm podczas kolejnej serii prezentacji.

Jak w obecnej sytuacji międzynarodowej może zmienić się polityczna i gospodarcza rola krajów graniczących z Ukrainą?

Kraje Europy Wschodniej są z pewnością najbardziej dotknięte konfliktem, zarówno ze względu na bliskość geograficzną, jak i bliskie więzi handlowe z Ukrainą i Rosją. Na szczeblu europejskim polityczna i dyplomatyczna rola sąsiadujących z Ukrainą państw jest bardzo istotna od pierwszych chwil wojny, a wysiłki na rzecz przyjęcia ukraińskich uchodźców są znane społeczności międzynarodowej. Zaangażowanie tych państw, w tym Polski, odegrało kluczową rolę i będzie fundamentalnym punktem wyjścia do reorganizacji i odbudowy Ukrainy jako państwa, co, mam nadzieję, stanie się wkrótce. Nie zapominając o wkładzie, jaki może wnieść w ten proces know-how włoskich firm działających na tych rynkach. Jest to niewątpliwie kolejna szansa na rozwój dla obszaru Europy Wschodniej, zbyt często zapomnianej, ale stanowiącej jeden z głównych centrów europejskiej działalności gospodarczej.

Architektura, bazylika, portyk

0

Przez setki lat architektura w Europie i nie tylko była pod wpływem greckich wzorców, które z kolei stały się tak popularne m.in. dzięki swojej recepcji wśród Rzymian. Ten wpływ jest rzeczą niepodważalną: grecki styl był silnym źródłem inspiracji w renesansie czy w czasach klasycyzmu, lecz nie jedynie. Także współczesna architektura, nawet jeśli zdaje się być zupełnie odmienna, czasami inspiruje się tym, co pozostało po starożytnych. Mówiąc o architekturze grecko-rzymskiej bardzo prawdopodobnym jest, że wiele osób od razu myśli o greckich porządkach architektonicznych, jak np. porządek dorycki. Trzeba jednak powiedzieć, że owe kolumny, tak dobrze znane ze stronnic podręczników, nie są jedynymi rzeczami, jakie pozostawili nam starożytni.

Architektura

Jak zawsze dobrym pomysłem jest zacząć od terminu najogólniejszego: architektury. Czym ona jest? Można ją zdefiniować jako sztukę projektowania i tworzenia przestrzeni zdatnych do użytku zgodnie z potrzebami ludzkimi. W rzeczywistości etymologia owego słowa jest całkiem prosta. Z pewnością można stwierdzić, że słowo to czy to w polskim, czy to we włoskim, zadomowiło się dzięki językowi łacińskiemu. Najprawdopodobniej jest to także słowo derywowane od nazwy profesji architekta (po łacinie architectus). Architectus jest jednak słowem pochodzenia starogreckiego, które złożone jest z dwóch innych słów ἀρχή (arché) i τέκτων (tékton). Pierwsze z nich jest dość dobrze rozpowszechnione i da się odnaleźć w wielu słowach (np. archanioł, archidiecezja) i posiada znaczenie pierwszeństwa, pierwotności, wyższości. Drugie słowo oznacza „rzemieślnika” lub „konstruktora”. Razem tworzą słowo ἀρχιτέκτων (architékton), które można przetłumaczyć jako „główny budowniczy”, lub „pierwszy twórca” i które oznacza osobę organizującą proces konstrukcji jakiejś struktury. Stąd pochodzi architectura, oznaczająca umiejętność pogodzenia możliwości materialnych z wiedzą teoretyczną. 

Bazylika

Znając już pochodzenie nazwy dyscypliny, możemy przejść do terminów bardziej szczegółowych. Słowo „bazylika” dziś przywodzi nam na myśl przede wszystkim wielką świątynię chrześcijańską o co najmniej trzech nawach (np. Bazylika św. Piotra w Watykanie). Może się jednak wydać zaskakującym fakt, że sama nazwa pochodzi od budynku zupełnie innego. W znaczeniu świątyni „bazylika” zapożyczyła nazwę od łacińskiego basilica, które oznaczało budynek publiczny, stanowiący centrum interesów oraz miejsce dla administracji sądowniczej. Ten typ budowli został zaadaptowany w późnym antyku przez chrześcijan, którzy chcieli zbudować świątynie zdolne pomieścić wiele osób, a następnie przez kolejne stulecia był poddawany różnym modyfikacjom. Basilica z kolei pochodzi od nazwy budynku, który stanowił inspirację dla konstrukcji rzymskiej bazyliki: βασιλικὴ στοά (basiliké stoá), czyli “portyk archonta basileusa (króla)” w Atenach (βασιλικὴ oznacza królewski). Budynek został bardzo doceniony przez Rzymian, a potem jego nazwa, często używana, poprzez elizję zmieniła się w basilica i w tej formie rozpowszechniła się na terytorium Imperium Rzymskiego.

Portyk

Skoro już zostało to powiedziane, warto wytłumaczyć także słowo „portyk”, które zarówno w języku polskim jak i włoskim jest pochodzenia łacińskiego. Jego etymologia jest raczej nieskomplikowana: pochodzi od łacińskiego porticus, które z kolei bierze się z porta (łac. „brama”). Do słowa porta dołączony został przyrostek -icus, który nadaje znaczenie pochodzenia lub przynależności do czegoś. Grecki termin zaś, to znaczy wymieniona wcześniej „στοά”, najpewniej ostatecznie pochodzi od rdzenia *steh₂-, który oznaczałby „stać”. Więc podczas gdy Grecy skupiali się na aspekcie jakim jest stabilność kolumn, dla Rzymian najważniejszy zdawał się kształt, który przywodził na myśl konstrukcję stworzoną z licznych wejść.

Niedyskretny urok letniego Mediolanu

0

Jestem wenecjanką, ale mieszkam w Mediolanie od niemal 33 lat. Dlaczego lubię mieszkać w Mediolanie? Bo cokolwiek chcesz zrobić albo zjeść, w tym mieście to znajdziesz. Dlaczego uciekłabym z Mediolanu choćby jutro? Z tego samego powodu, dla którego lubię tu mieszkać. Powiedzmy, że często w Mediolanie zostawanie w domu staje się uciążliwym zadaniem, ponieważ to miasto oferuje naprawdę wiele, czasem zbyt wiele.

Znacie to uczucie, kiedy jesteście w miejscu, gdzie nie ma co robić i przychodzi wam ochota
na to wszystko, czego nie możecie mieć?! No więc w Mediolanie jest zupełnie na odwrót: można robić wszystko, a czasem chce się o tym zapomnieć, usiąść przed telewizorem i obejrzeć dobry film.

„O rety, do 11 września jest wystawa wielkiego fotografa Davida LaChapelle’a w Mudec przy ulicy Tortona, zaraz tam idę, zanim o tym zapomnę i ją przegapię!”

Nie można ryzykować przegapienia wystawy „I believe in miracles”, ukazującej dręczonego w dzieciństwie chłopca, który ucieka z Connecticut i, po przyjeździe do Nowego Jorku, zostaje natychmiast zauważony przez niejakiego Andy’ego Warhola, który pomaga mu zostać wielkim fotografem oraz reżyserem popularnych seriali i wideoklipów.

90 dzieł oraz instalacja wideo, znajdujące się na wystawie, to prawdziwa fala pozytywnej energii i zaufania do przyszłości, która nas czeka.

Niedaleko od Mudec znajduje się „Osteria dei binari”, czyli jedna z moich ulubionych restauracji, otoczona zielonym ogródkiem, który uwaga, uwaga!, otwarty jest także w sierpniu, idealny na gorące letnie dni.

Jeżeli miałabym zrobić listę moich ulubionych restauracji w Mediolanie, nie starczyłoby nawet pięć stron, więc tym razem postaram się ograniczyć tylko do tych, które są otwarte także w sierpniu.

A propos ogródków, jeżeli przyjedziecie do Mediolanu, zarezerwujcie sobie lunch w “Lu bar”, przy ulicy Palestro, tuż za parkiem Porta Venezia. Jest to stara willa, również otoczona zielenią, ale nie powiem wam nic więcej, aby nie zepsuć magii, kiedy wejdziecie tam po raz pierwszy.

Oj tak, w Mediolanie takich magicznych miejsc, których raczej nie spodziewacie się zobaczyć w wielkim mieście, jest mnóstwo, a wśród nich jedno miejsce, które kocham, czyli Idroscalo.

Idroscalo znajduje się 8 km od centrum Mediolanu, tuż za lotniskiem Linate. Dla mediolańczyków jest często świetną alternatywą, bez korków, na weekend. Pięknie jest pojechać do Ligurii, ale jeżeli w ciągu prawie 48 godzin weekendu, masz ryzykować 6 godzin spędzonych w samochodzie, czasami jest nawet lepiej nie wyjeżdżać i schronić się nad sztucznym jeziorem, gdzie, w przeciwieństwie do tego co wielu myśli, woda jest czysta.

W Idroscalo można oczywiście spacerować, biegać, jeździć na wrotkach a także wspiąć się na największe dmuchane zabawki we Włoszech (superrrrr zabawa także dla dorosłych), popływać na kajakach, wakeboardzie oraz na desce surfingowej, oczywiście pod prąd. A co, jeżeli nie chcecie nic robić? Wypożyczcie sobie leżak na Gud Beach i zostańcie na słońcu, czytając jakąś fajną książkę (na przykład kupioną w księgarni Colibrì, tuż za Duomo).

Nie mówcie o tym nikomu, ale dzięki kupionej za 15 euro rocznej legitymacji, można uzyskać dostęp do „Wakeparadise Milano”, któremu nie brakuje nic w porównaniu z wieloma centrami sportowymi z niektórych amerykańskich filmów, łącznie z aktorami (powiedzmy, że na molo, między surferami i „wakeboardzistami”, pięknych fizycznie nie brakuje).

Rodowita wenecjanka, taka jak ja, wystarczy, że patrzy na wodę i jest szczęśliwa, dlatego, nawet jeśli tam lepiej się nie kąpać, kolejnym miejscem, które kocham w Mediolanie jest dzielnica Navigli, gdzie każdej ostatniej niedzieli miesiąca organizowany jest przepiękny targ staroci.

Navigli, to miejsce pełne uroczych sklepików, barów, restauracji każdego typu i na każdą kieszeń, a przede wszystkim pełne życia, także w sierpniu, podczas gdy wiele części miasta jest pustych.

Spójrzmy prawdzie w oczy, według mnie, Mediolan latem, staje się piękniejszy.

Pod koniec lat 90, gdy pracowałam jako PR dla jednej z mediolańskich drużyn piłkarskich, w połowie sierpnia musiałam zorganizować przyjęcie i galę z okazji trofeum Berlusconiego, po meczu Mediolan-Juventus (więc już wiecie, dla której drużyny pracowałam). Byłam więc zmuszona wrócić z wakacji do Mediolanu przed 10 sierpnia. Szybko zorientowałam się jak piękny jest Mediolan w sierpniu: pełno otwartych miejsc, zero korków i zero kolejek.

Kto mieszka w Mediolanie ma swoje zwyczaje, tak jak w każdym mieście: są ci, którzy kochają jeść na śniadanie ciastko i pić cappuccino w tym samym barze, może w Marchesi w Galerii Wiktora Emanuela, w Martesana na Via Giovanni Cagliero, w Biancolatte na Via Turati, w Sant’Ambroes na Corso Matteotti, w jednej z pięciu piekarni Davide’a Longoniego, albo ktoś kto, tak jak ja, uwielbia zmieniać i próbować „nowych” miejsc. Na przykład takich jak, już nie takie nowe, Sissi na Piazza Risorgimento, niedaleko od Pandeus, albo kolejne miejsce zaludnione od rana do późnego wieczoru, Pavè na Via della Commenda lub Gelsomina, gdzie nie możesz nie skosztować, i zjeść do końca, ich legendarnego maritozzo ze śmietaną.

Przyjeżdżasz do Mediolanu z dziećmi? Żaden problem, ponieważ jest tu mnóstwo interesujących zajęć również dla dzieci. Zacznijcie od wejścia na iglice Duomo, aby zobaczyć Mediolan z góry.

A gdy zrobi się za gorąco? Wyruszcie wszyscy do tajemniczych łaźni na Via Carlo Botta: dla dorosłych świeże piwko na Gud, przy basenie, a dla dzieciaków kostium kąpielowy oraz krem z filtrem.

Gdy później w wakeparadise w Idroscalo wolicie zrobić coś bardziej „kulturalnego”, co będzie pasować całej rodzinie, wsiądźcie do samochodu i w półtorej godziny dojedziecie do miejscowości Stresa, gdzie będziecie mogli zrobić sobie piękną wycieczkę na niezwykłe Wyspy Boromejskie.

We wrześniu miasto się uaktywnia, mediolańczycy wracają z wakacji i ponownie zaczyna się sezon na aperitivo, gdzie można się znowu zobaczyć ze znajomymi i pokazać upragnioną opaleniznę.

Gdzie się widzimy? W Radetzky, w Ombra de Vin, w Pandeus, w Bobino…

Miałam jeszcze mnóstwo miejsc i atrakcji do zasugerowania, ale znowu zabrakło mi znaków.

Teraz zostaje wam jedna rzecz do zrobienia: spakować walizkę!
Mediolan na was czeka!

Tłumaczenie pl: Anna Dąbrowska