Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2
ADALBERTS gazetta italia 1066x155
Baner Gazetta Italia 1068x155_Baner 1068x155

Strona główna Blog Strona 29

Truskawki: fałszywe owoce pełne niespodzianek

0
Stacked from 22 images

Słodkie, pachnące, jaskrawo czerwone: niech podniesie rękę ten, kto nie lubi truskawek! Jestem prawie pewna, że nikt z was ręki nie podniósł, ponieważ jeśli chodzi o słodkość to raczej jedynie czereśnie są w stanie dorównać truskawkom. Truskawki są tak uwielbianym owocem, że mają nawet własne muzea: pierwsze muzeum truskawki znajduje się w Wépion, w Belgii, zostało założone w latach siedemdziesiątych i jest uwielbiane przez turystów z całego świata. W 2017 we Włoszech, w mieście Parete, w prowincji Caserty, w starożytnych pomieszczeniach pałacu książęcego też powstało muzeum dedykowane truskawkom. Muzeum liczy sobie pięć sal inspirowanych różnymi motywami, między innymi botaniką i żywieniem, lecz także ekonomią, historią, sztuką i reklamą.

A gdybym wam powiedziała, że mimo tej sławy i tylu miłośników truskawki są owocem… fałszywym? Tak właśnie jest, lecz to jedynie kwestia terminologii: w botanice prawdziwymi owocami są tylko takie, które rozwijają się w jajniku, czyli w żeńskim układzie rozrodczym kwiatu. Wiele roślin ewoluowało jednak w inny sposób i owoce mogą wywodzić się z różnych części kwiatu, w takich przypadkach mówimy o fałszywych owocach. Innymi przykładami fałszywych owoców są jabłka (gdzie prawdziwy owoc składa się z gniazda nasiennego, który jest normalnie odrzucany) i owoce zbiorcze, składające się z wielu małych owoców połączonych w jedną całość, takie jak jeżyny, figi i nasze truskawki. Patrząc na powierzchnię truskawki, widać, że jest ona pokryta wieloma maleńkimi czarnymi nasionami, niełupkami: tylko one są w rzeczywistości prawdziwymi owocami rośliny, zgrupowanymi razem w miąższu, który tak bardzo lubimy.

Truskawki nie są więc prawdziwym owocem i nie są jagodami mimo tego, że angielskie tłumaczenie „strawberry” może wprowadzać w błąd (berry po angielsku znaczy jagoda). Zgodnie z botaniką, jagody są owocem, który ukrywa nasiona wewnątrz miąższu, tak jak na przykład kiwi lub pomidor. Truskawki nie są prawdziwym owocem, nie są jagodami, a co jeszcze ciekawsze: należą do rodziny Rosaceae, a zatem są blisko spokrewnione z różami. Na dodatek, nie wszystkie truskawki są czerwone: istnieją również odmiany albinosów. Tak jest na przykład w przypadku Pineberry, znanej jako truskawka ananasowa, pochodzącej z Chile, która jest biała z czerwonymi nasionami. Owoc pełen niespodzianek!

Z żywieniowego punktu widzenia truskawki zawierają wiele ważnych elementów, dlatego uważa się je za „superfood”, czyli produkt wyjątkowo dobry dla zdrowia: mało kalorii, bogate w wodę, błonnik i flawonoidy przeciwutleniające, magnez, wapń, potas i witaminę C, o właściwościach moczopędnych i sycących.

Truskawki Są dobre dla linii, nie tylko dlatego, że zawierają tylko 5,3 g węglowodanów w 100 g (banan zawiera ich aż 60), ale także dlatego, że zawarte w nich przeciwutleniacze zwiększają produkcję adiponektyny, hormonu, który stymuluje metabolizm i zmniejsza apetyt, a także kontroluje poziom cukru we krwi zapobiegając cukrzycy i tworzeniu się tłuszczu w jamie brzusznej.

Są również dobre dla serca, ponieważ są w stanie regulować poziom cholesterolu we krwi i obniżać jej ciśnienie skutecznym działaniem przeciwutleniającym i przeciwzapalnym. Są również bardzo bogate w witaminę C: 58 gramów na porcję 100 g, więcej niż w pomarańczach, a niewiele owoców wystarcza na pokrycie dziennego zapotrzebowania, które wynosi 60 g.

Zawierają również ksylitol, substancję, która zapobiega tworzeniu się płytki nazębnej i zabija zarazki odpowiedzialne za nieświeży oddech. Truskawki Idealnie nadają się zatem na pyszny i lekki deser po posiłku.

Podobnie jak wszystkie owoce i warzywa, aby lepiej docenić ich smak i zalety, ważne jest,

aby spożywać truskawki w sezonie, a więc wiosną i latem, mimo tego że są na rynku praktycznie przez cały rok. Mogą gościć na naszym stole kilka razy w tygodniu, nawet codziennie, a ich wszechstronność sprawia, że nadają się zarówno do słodkich, jak i słonych przepisów, na surowo, lecz także gotowane.

Doskonale nadadzą się do wszystkich rodzajów deserów jako dekoracja lub nadzienie: na przykład do letniej wersji tradycyjnego Tiramisu lub jako nadzienie do kruchego ciasta. Słodkie i delikatne, są doskonałym składnikiem do sałatek, na przykład z rukolą, surowymi pieczarkami i sokiem z cytryny. W połączeniu z surowym szpinakiem, grecką fetą i liśćmi mięty, świetnie sprawdzą się jako przystawka.

Truskawki mogą też być idealnym nadzieniem do piadiny i kanapek.

Na niesamowitą kolację spróbuj risotto z truskawkami i białym winem. Aromatyczne truskawki należy oczyścić z szypułki, posiekać i dodać do risotto dopiero w ostatnich minutach gotowania w ten sposób zachowane zostaną cały zapach i słodycz.

Zaufaj swojej wyobraźni i eksperymentuj z wieloma innymi przepisami: jeśli chcesz, wyślij mi zdjęcia swoich przepisów z truskawkami!

Macie pytania dotyczące odżywiania? Piszcie na info@tizianacremesini.it, a postaram się na nie odpowiedzieć na łamach tej rubryki!

tłumaczenie pl: Weronika Rosół

***

Tiziana Cremesini, absolwentka Neuropatii w Instytucie Medycyny Globalnej w Padwie. Uczęszczała do Szkoły Interakcji Człowiek-Zwierzę, gdzie zdobyła kwalifikacje osoby odpowiedzialnej za zooterapię wspomagającą. Łączy w tej działalności swoje dwie pasje – wspomaganie terapeutyczne i poprawianie relacji między człowiekiem i otaczającym go środowiskiem. W 2011 wygrała literacką nagrodę “Firenze per le culture e di pace” upamiętniającą Tiziano Terzani. Obecnie uczęszcza na zajęcia z Nauk i Technologii dla Środowiska i Natury na Uniwersytecie w Trieście. Autorka dwóch książek: “Emozioni animali e fiori di Bach” (2013) i “Ricette vegan per negati” (2020). Współpracuje z Gazzetta Italia od 2015 roku, tworząc rubrykę “Jesteśmy tym, co jemy”. Więcej informacji znajdziecie na stronie www.tizianacremesini.it

Klub Włoskiej Kultury w Jeleniej Górze

0

Klub Włoskiej Kultury w Jeleniej Górze działający przy Fundacji Maxibene pod Patronatem Włoskiego Instytutu Kultury w Krakowie, w dniu 4 czerwca 2022 zorganizował  spotkanie na cześć 76. Narodowego Święta Republiki Włoskiej, które obchodzono 2 czerwca 2022.  Miejscem spotkanie była Galeria Izerska w pięknym poewangelickim kościele zaadoptowanym do działań kulturalnych i udostępnionym nam już po raz drugi przez dyrektora obiektu Adama Spolnika. Pasjonaci Włoch i wspólnicy klubu za każdym razem chętnie się spotykają przy suto zastawionym stole dobrego włoskiego jedzenia tematycznego z regionów, tym razem na  stole  gościła Puglia, przygotowana osobiście przez wielką miłośniczkę Italii, która  40 latach życia w Itali, osiedliła się na karkonoskiej  ziemi, nie tracąc, a wręcz kultywując  atmosferę włoską, która wtargnęła jej do serca i krwi, i tak  założyła Klub Włoski.  Izabela Zobel (prezes i założyciel  Klubu Włoskiego)  sprowadza na spotkania  produkty z Itali łącznie z winem.

Na spotkaniu nie zabrakło pieśni włoskich, a  zostały wykonane przez tegoroczna absolwentkę  Muzycznej Szkoły w Jeleniej Gorze, obiecującą sopranistkę Karolinę Bielecką,  oraz diwę ukraińskiej sceny klasycznej z Równe, Sopran Proff. Natalia Faryna po koncertach w Italii specjalnie przyjechała, ażeby wystąpić dla naszego towarzystwa pasjonatów Italii. Akompaniament: Marcin Kostrzewski. Gitara oraz pianino Artur Rulewski. Nie zabrakło wśród nas również gości takich jak Hubert Papaj, Dyrektor KARR i organizator koncertow dla Młodzieży, przedstawicieli Dyrekcji Szkoły Muzycznej, przedstawicieli Filharmonii Dolnośląskiej, prezydenta Rotary Club Jelenia Gora, Zbigniewa Byczko (również członka klubu i vice prezesa)  oraz nestorów kultury uwielbiających Italię.

Nasze spotkania mają na celu rozpowszechnianie kultury włoskiej i podtrzymywanie tradycji, która dla mnie ma bardzo wielką wartość, najpiękniejszą na świecie. Dziękujemy, że Italia jest taka piękna i od tysięcy lat jest nestorem kultury na świecie, a ludzie są wspaniali.

Historia pewnej kolekcjonerki

0
Peggy Guggenheim w hallu wejściowym Palazzo Venier dei Leoni obok Maski Yoka (Nimba) będącej częścią jej kolekcji rzeźb afrykańskich, Wenecja, lata 60-te, Fundacja Solomona R. Guggenheima. Z archiwum CameraphotoEpoche. Dar Cassa di Risparmio di Venezia, 2005

Peggy Guggenheim urodziła się 26 sierpnia 1898 roku w Nowym Jorku, ze związku Benjamina Guggenheima i Florette Seligman. Benjamin Guggenheim (który w kwietniu 1912 roku umiera w katastrofie Titanica), przyczynia się do stworzenia, pod koniec XIX wieku, wraz z ojcem Meyerem (pochodzenia szwajcarskiego) i siedmioma braćmi, imperium finansowego opierającego się na górnictwie. Seligmanowie są natomiast ważnym rodem bankierów.

Peggy dorasta w Nowym Jorku, a w 1921 zaczyna podróżować po Europie. Dzięki Laurence’owi Vailowi (pierwszemu mężowi i ojcu dwójki dzieci: Sindbada i Pegeen, przyszłej malarki), Peggy dość szybko trafia do samego serca życia paryskiej cyganerii, wraz z częścią amerykańskiego społeczeństwa ekspatriantów i wieloma znanymi wówczas artystami, jak Constantin Brancusi, Djuna Barnes czy Marcel Duchamp, którzy następnie zostali jej przyjaciółmi.

W 1938 roku, zachęcana przez przyjaciółkę Peggy Waldman, Guggenheim otwiera

Peggy Guggenheim w kolczykach wykonanych dla niej przez Alexandra Caldera, lata 50-te

galerię sztuki w Londynie, którą inauguruje wystawą prac Jeana Cocteau, po której następuje osobista premiera Wasilija Kandinsky’ego w Anglii. W 1939 roku, zmęczona galerią, Peggy decyduje się „otworzyć muzeum  sztuki współczesnej w Londynie” ze swoim przyjacielem Herbertem Readem, jego późniejszym dyrektorem. Muzeum miało podążać ścieżką historyczną, natomiast kolekcja miała opierać się na liście artystów sporządzonej przez Readego, a później uzupełnionej przez Duchampa i Nellie van Doesburg. Między 1939 a 1940 Peggy nabywa prace do przyszłego muzeum, postanawiając sobie „zakup jednego obrazu dziennie.” To właśnie wtedy zostają zakupione niektóre z arcydzieł kolekcji, takie jak dzieła Francisa Picabia, Georges’a Braque, Salvadora Dalego i Pieta Mondriana. Peggy zaskakuje Fernanda Légera kupując jego Uomini in città w dzień, w którym Hitler atakuje Norwegię, a Uccello nello spazio Brancusiego, gdy Niemcy wkraczają do Paryża.

W lipcu 1941 Peggy opuszcza okupowaną przez nazistów Francję i powraca do Stanów Zjednoczonych  razem  z Maxem Ernstem, który kilka miesięcy później zostaje jej drugim mężem (rozwodzą się w 1943 roku). Podczas gdy Ernest dokonuje zakupu dzieł do swojej kolekcji, Peggy poszukuje nowej lokalizacji na muzeum. W październiku 1942 roku otwiera muzeum-galerię sztuki Art of This Century przy 57° ulicy w Nowym Jorku. Przywołując wieczór otwarcia, Peggy pisze: „Założyłam jeden kolczyk Tanguya, a drugi Caldera, aby pokazać moją bezstronność między surrealizmem i abstrakcjonizmem”. Galeria wystawia jej kolekcję sztuki kubizmu, abstrakcjonizmu i surrealizmu, tę która dziś prezentowana jest w dużej mierze w, Wenecji. W 1947 roku Peggy powraca do Europy. W 1948 roku jej kolekcja zostaje przedstawiona podczas pierwszego powojennego Biennale w Wenecji. To właśnie w Wenecji nabywa Palazzo Venier dei Leoni nad Canal Grande, gdzie się przenosi i udostępnia swoją kolekcję dla publiczności, rozpoczynając w 1949 roku wystawą rzeźb w ogrodzie. W ciągu trzydziestu lat spędzonych w Wenecji, Peggy nadal kolekcjonuje dzieła sztuki oraz wspiera takich artystów jak Edmondo Bacci i Tancredi Parmeggiani, zapoznanego w 1951 roku. W 1962 roku zostaje mianowana Honorowym Obywatelem Miasta Wenecji.

W 1969 roku nowojorskie Muzeum Solomona R. Guggenheima zaprasza ją do wystawienia swoich zbiorów, w siedzibie w słynnej spiralnej budowli zaprojektowanej przez Franka Lloyda przy Fifth Avenue.

Peggy umiera 23 grudnia 1979 roku, w wieku 81 lat. Jej prochy zostają pochowane w ogrodzie Palazzo Venier dei Leoni, w pobliżu miejsca, gdzie żegnała swoje ukochane psy. Po śmierci Peggy, Fundacja Solomona R. Guggenheima została właścicielem budynku i powiększyła jej dom, przekształcając go w jedno z najbardziej fascynujących muzeów sztuki współczesnej na świecie.

„…kochałam Europę bardziej niż  Amerykę, a po zakończeniu wojny czułam, że koniecznie muszę wrócić … Podczas podróży postanowiłam, że Wenecja będzie moją przyszłą ojczyzną” – Peggy Guggenheim

Tłumaczenie pl: Amelia Cabaj

SANA w Bolonii przepustką na europejskie rynki produktów naturalnych

0

Polska Izba Biznesowa we Włoszech CAPI wraz z Targami w Krakowie oraz Warszawską Izbą Gospodarczą dla polskich firm z branży kosmetycznej i żywnościowej na targach SANA w dniach 8-11 września zorganizują na stoisku CAPI PIBW ( pawilon 29 stoisko B59) spotkania B2B oraz zapewnią wsparcie na każdym poziomie. Jednocześnie Izba zaprasza wszystkie firmy włoskie chcące zaistnieć na rynku polskim do kontaktu.

SANA w tym roku ma swoją 34-tą edycję. W 1988 roku jako pierwsze targi w Europie otworzyły swoje drzwi na świat produktów organicznych i naturalnych, z zamiarem udzielenia głosu niszowym i wysoce innowacyjnym produktom, przewidując, że do nich należeć będzie przyszłość.

– Na naszym stoisku stworzymy możliwości krajowym brandom kosmetycznym bio, green do spotkań z potencjalnymi partnerami z Włoch, którzy mogą wprowadzić polskie firmy na rynek w Italii. Podobna koncepcja będzie w pawilonie zdrowej żywności, herbatek i suplementów diety, gdzie swoją ofertę będą prezentować Targi w Krakowie (zapraszając międzynarodowe firmy do Krakowa na targi HoReCa w listopadzie)– powiedziała Ewa Trzcińska, prezes PIBW CAPI i dodała:

– Mam zaszczyt poinformować, że targi SANA entuzjastycznie przyjęły naszą propozycję zorganizowania FOCUS DAY POLONIA, o czym poinformowała na konferencji prasowej Claudia Castello, odpowiedzialna za organizację

targów. Nasza Izba w sobotę 10 września będzie miała możliwość na jednej z głównych scen targów zaprezentować szerokiemu międzynarodowemu gronu potencjał polskiej branży kosmetycznej i spożywczej, ale i przedstawić polską gospodarkę. Razem z nami będą m.in Agnieszka Szymecka- Wesołowska, światowy ekspert, jeśli chodzi o prawo żywnościowe, Barbara Minczewa, dyrektor rzymskiego oddziału Polskiej Organizacji Turystycznej czy Grażyna Grabowska, prezes Targów w Krakowie. Nie zabraknie przedstawiciela Polskiej Izby Biznesowej we Włoszech CAPI (Agnieszka B. Gorzkowska, wiceprezes Izby) czy przedstawiciela włoskich dystrybutorów, z powodzeniem wprowadzających markę RESIBO na tym rynku, czyli Brazzale Distribuzion

SANA W PIGUŁCE

34. edycja Międzynarodowej Wystawy Produktów Organicznych i Naturalnych SANA zgromadzi wystawców i kupców z sektorów takich jak: żywność, kosmetyki naturalne i organiczne, ekologiczny styl życia. Obok targów SANA odbędzie się też Sanatech, profesjonalna wystawa poświęcona sektorowi ekologicznej i zrównoważonej żywności i rolnictwa, hodowli zwierząt oraz wellness.

Pielęgnacja ciała i uroda – SANA jest punktem odniesienia dla certyfikowanych i naturalnych kosmetyków, z obszarem w całości poświęconym pielęgnacji ciała, suplementom i ziołom. W 2022 r. będzie to kluczowe miejsce spotkań dla świata biznesu w sektorze naturalnych i zrównoważonych kosmetyków i suplementów, które stają się coraz ważniejsze zarówno dla profesjonalistów, jak i w życiu codziennym.

PIBW zapewnia wsparcie logistyczne i merytoryczne na każdym etapie przygotowań do targów, np. profesjonalne tłumaczenie materiałów, wsparcie w kontaktach z organizatorem, zapewnienie tłumaczek i hostess na czas trwania eventu.

– Mawia się, że Włochy są rynkiem dla najlepszych. Na pewno jest to rynek dla biznesu o wypracowanej, stabilnej pozycji w kraju pochodzenia. Włochy nie są wskazane jako kierunek internacjonalizacji dla firm, które, tracąc pozycję w Polsce, chciałyby podratować swoją sytuację finansową. Włochy to rynek dojrzały, w wielu sektorach nadal chłonny, ale wymagający odpowiedniego przygotowania i odpowiedniej strategii. Wymaga odpowiedniego wsparcia, które my jako Izba możemy zapewnić, a targi SANA, na które zapraszamy przy naszym wsparciu mogą stać się dla firm przepustką do wejścia na ten i okoliczne rynki – dodała Ewa Trzcińska, zapraszając do kontaktu bezpośrednio z Izbą na targach – pawilon 29, stoisko B59 lub mailowo ( et@capiplit.eu)

Focus Day Polonia odbędzie się w sobotę 10 września od godziny 14,30 w OPEN THEATRE, pawilon 28

Grattachecca – z Rzymu na Żoliborz

0

Konia z rzędem temu kto zgadnie co może łączyć hebel stolarski, blok lodu i pewną temperamentną Rzymiankę? I czy z takiego połączenia może wyniknąć coś dobrego?

Zapewne niektórzy z was udzieliliby mniej lub bardziej sensownych odpowiedzi, ale chodzi mi o tę jedną właściwą i zawartą w pewnej legendzie miejskiej, opowiadającej o powstaniu rzymskiego napoju chłodzącego zwanego grattachecca. Według jednego z przekazów żona rzymskiego stolarza, niejaka Francesca, w przypływie emocji porwała hebel męża i zaczęła nim strugać bryłę lodu, która wówczas używana była m.in. w domach jako lodówka. Kiedy emocje opadły Checca (włoskie zdrobnienie od imienia Francesca) strasznie zmęczona i spragniona zauważyła, że tak starty lód doskonale nadaje się do ugaszenia jej pragnienia, a z dodatkiem syropu to już prawdziwa delicja. I tak, według niektórych, Checca drapiąca lód stworzyła pierwszą grattachecchę na świecie. Z kolei mniej romantyczna teoria mówi, że nazwa tego chłodzącego deseru jest związana z bryłą lodu, który w dialekcie rzymskim nazywany był „checca”, co w połączeniu z czasownikiem grattare (wł. drapać) daje nam grattachecca. Sam napój, oprócz tego, że doskonale gasi pragnienie i przynosi ulgę w upalne dni jest bardzo prosty do przyrządzenia. Wystarczy przy pomocy specjalnej tarki zetrzeć bryłę lodu, a następnie starte kryształki lodu przesypać do szklanki, zalać je syropem z wiśni, mięty lub migdałów, wedle uznania, dodać odrobinę krojonych owoców, wbić słomkę i smacznego! Będąc w Rzymie nie pomylcie broń Boże grattachecchi z granitą, bo choć obydwa te specjały mają wspólny mianownik, gaszenie pragnienia w upalne dni w połączeniu z odrobiną przyjemności, to na tym ich podobieństwa się kończą. Grattachecca, o czym wyżej już wspomniano, jako bazę ma świeżo starty lód, polany syropem, którego drobiny są wyczuwalne pod zębami w trakcie jedzenia. Natomiast granita jest mieszanką wody, syropu, cukru i innych składników, które są schładzane do momentu uzyskania lodowej, w miarę gładkiej, masy. Ponadto granita jest sycylijskim deserem serwowanym często na śniadania, zaś Rzymianie spożywają swój lodowaty deser raczej po południu i wieczorem. Choć coraz mniej w Rzymie jest miejsc, które serwują oryginalną, ręcznie robioną grattacheccę, to w kilku miejscach jest ona sprzedawana nieprzerwanie od początku XX wieku. I tak do najstarszych należy zaliczyć „Alla fonte d’oro”, działające od 1913 roku i znajdujące się przy Lungotevere Raffaello Sanzio. Wzdłuż Tybru, a dokładnie przy Lungotevere Degli Anguillara znajduje się też kiosk „Sora Mirella”, który także należy do jednych z najstarszych w Wiecznym Mieście, zaś na Via Trionfale u „Sora Maria” grattachecca jest serwowana od 1933 roku. Dziś coraz częściej m.in. ze względów sanitarnych do kruszenia lodu używa się specjalnego urządzenia zamiast tradycyjnej tarki. Jednak pomimo tego deser nie traci swojej wartości, jego konsystencja nadal jest na równi z oryginałem.

Dla osób, których upał złapie akurat w mieście Warsa i Sawy, a chciałyby spróbować tego włoskiego lodowego specjału, mamy doskonałą informację. Na warszawskim zielonym Żoliborzu swoją przygodę z grattacheccą rozpoczęła Flaminia Gelateria. Jak głosi, nie legenda, a sprawdzona informacja, do wykonania grattachecchi w Warszawie używa się tylko oryginalnych włoskich składników. Mamy zatem gwarancję, że jest przygotowywana z równie włoskim temperamentem i okraszana szczerym uśmiechem, a przy odrobinie szczęścia można zamienić słówko w dialekcie rzymskim z właścicielem Flaminii. Czegóż chcieć więcej w upalny dzień w mieście? Chyba jedynie kolejnego kubeczka z grattachecchą.

Debiutujący polski reżyser Damian Kocur na 79. Festiwalu Filmowym w Wenecji

0

Dziś 31 sierpnia rozpoczyna się 79. Festiwal Filmowy w Wenecji, który w tym roku obchodzi 90 lat. Podczas weneckiego festiwalu, najstarszego międzynarodowego festiwalu filmowego na świecie, którego pierwsza edycja odbyła się w 1932 roku, przez Lido przewinęły się najważniejsze postaci światowego kina. Podczas 79. edycji dla akredytowanych gości i publiczności odbędzie się 350 seansów, z których 30% wyreżyserowanych przez kobiety. W centrum uwagi znajdą się również kobiety – przewodniczącą jury konkursu głównego (aktorka Julianne Moore) oraz sekcji konkursowej Orizzonti (reżyserka i scenarzystka Isabel Coixet). O Złotego Lwa ubiegają się 23 filmy, a o nagrodę Orizzonti – 18, w tym „Chleb i sól”, debiut fabularny młodego polskiego reżysera Damiana Kocura. Interesujące są również oficjalne selekcje autonomicznych i równoległych sekcji Festiwalu, czyli Dni Weneckich (11 filmów w konkursie) i Tygodnia Krytyki Międzynarodowej (9 filmów fabularnych i 9 krótkometrażowych w konkursie). Lwy za całokształt twórczości otrzymają wspaniała francuska aktorka Catherine Deneuve oraz amerykański reżyser (Hazardzista, Pierwszy Reformowany, Ludzie-koty, Amerykański żigolak) i scenarzysta (Wściekły byk, Taksówkarz, Obsesja, Yakuza) Paul Schrader, którego nowy film „Master Gardener” zostanie zaprezentowany w Wenecji poza konkursem. W nowej edycji po dwóch latach pandemii publiczność znów będzie mogła podziwiać gwiazdy na czerwonym dywanie. Jak stwierdza dyrektor artystyczny Alberto Barbera, program tej edycji jest bardziej zróżnicowany niż zwykle i pokazuje, jak bardzo „kino wciąż chce próbować zmierzyć się z myślą, z wielkimi tematami i wielkimi pytaniami, a także z głębokimi relacjami, które łączą jednostki, siłą uczuć i pamięci oraz zdolnością do wypchnięcia spojrzenia poza horyzont teraźniejszości”. Matką chrzestną wystawy jest aktorka i modelka Rocío Muñoz Morales, towarzyszka aktora Raoula Bovy.

Kongres języka włoskiego w Krakowie

0

22 października w Krakowie odbędzie się Kongres języka włoskiego organizowany przez Akademia Anima. Pomysłodawczynią Kongresu jest Anna Kondraciuk, właścicielka Akademii, która od 5 lat szkoli nauczycieli języków obcych i towarzyszy im podczas ich rozwoju zawodowego.

Wydarzenie dedykowane jest nauczycielom ze wszystkich rodzajów szkół i uczelni, prywatnych i publicznych, a także tym, którzy prowadzą własne biznesy. Kongres ma na celu zaprezentowanie nauczycielom języka włoskiego nowatorskich metod dydaktycznych, zainspirowanie ich do pracy, pobudzenie ich kreatywności i przedstawienie konkretnych pomysłów na lekcje języka włoskiego. Z pewnością będzie to również możliwość spotkania i wymiany wspólnych doświadczeń. Lista prelegentów nie jest jeszcze zamknięta, ale swoją obecność potwierdzili już: Ilario Cola z Uniwersytetu Łódzkiego, dyrektorka Zespołu Szkół Sportowych Ewelina Greszczuk-Sokół, twórczyni gier językowych Agnieszka Iwanicka, redaktor naczelny Gazzetta Italia Sebastiano Giorgi oraz
Aleksandra Krauze-Kołodziej z KUL-u.

Jednym ze sponsorów wydarzenia jest firma Endurance, która zapewni uczestnikom możliwość rozkoszowania się aromatem pysznej Lavazzy podczas przerw kawowych.

Patroni honorowi: Katolicki Uniwersytet Lubelski, Zakład Italianistyki UJ

Patronat medialny: Gazzetta Italia

Zapisy na stronie Akademia Anima: https://akademiaanima.com/italiano/con

Powrót „Kuchni Dantego”

0

Przy okazji drugiego wydania „Kuchni Dantego” (Wydawnictwo Nisza) rozmawiamy z autorami Leonardo Masim i Alfredo Boscolo o ich pasji do gotowania, opowiadania o jedzeniu i czytania „Boskiej Komedii” Dantego.

Jak się poznaliście? Jak wyglądał początek waszej podróży po świecie kulinariów?

Alfredo: Poznaliśmy się w akademiku, byliśmy wtedy dwoma włoskimi studentami zagranicą, oboje w okularach.
Leonardo: Tak, dokładnie. A świat kulinarny zaczęliśmy odkrywać, kiedy nikt w Warszawie jeszcze nie wiedział czym jest menu degustacyjne czy klub kulinarny. I my też tego nie wiedzieliśmy, ale wydawało nam się dobrym pomysłem zaprosić przyjaciół na kolację do niedawno otwartego lokalu, w którym mogliśmy korzystać z kuchni i stolików. Była to po prostu pusta przestrzeń, którą trzeba było w jakiś sposób wypełnić.
Alfredo: Na każdy wieczór przygotowywaliśmy inne menu degustacyjne i właśnie tak to się zaczęło. Trochę przez przypadek, chociaż obaj od zawsze uwielbialiśmy gotować.

Jak to się stało, że zaczęliście recytować fragmenty dzieł Dantego podczas gotowania?

L: Nosimy okulary, więc wydawało nam się, że dobrze by było użyć je do czytania Dantego. Bo jeśli nie, to po co nam te okulary.
A: Obaj od zawsze byliśmy zakochani w dziełach Dantego, już od momentu, w którym założyliśmy na nos okulary po raz pierwszy. W moim przypadku było to w wieku trzynastu, może 14 lat.
L: Tak późno? Ja z kolei wcześniej, można powiedzieć, że urodziłem się w okularach, czytałem Dantego już w matczynym łonie. Wyszedłem z brzucha już z okularami, a pierwsze słowa, które wypowiedziałem, brzmiały „W życia wędrówce, na połowie czasu”.
A: I tak oto wyszedł z ciemnego lasu.

Kuchnia włoska staje się coraz bardziej popularna na całym świecie, a przy tym mówi się też często o tym, jak ważne jest zachowanie autentyczności włoskich przepisów. Wspominacie o tym w swojej książce?

A: Nie.
L: Niebezpośrednio. Książka niejako powstała po to, żeby pokazać, bez zbędnych fanaberii, jaka jest kuchnia włoska. W tamtym momencie zarówno w Polsce, jak i w innych krajach, o Włoszech mówiło się wyłącznie w kontekście naszej kuchni – osoby, które może raz odwiedziły Włochy wymądrzały się na temat „prawdziwej, włoskiej kuchni”. A my, przy całej naszej skromności, której jest dość niewiele…
A: Fałszywej skromności!
L: Tak, przy całej naszej fałszywej skromności, chcieliśmy po prostu pokazać co Włosi gotują dla samych siebie.
A: Chcieliśmy też, między innymi, stworzyć raz a dobrze i również na własny użytek, swego rodzaju listę przepisów, do których także my moglibyśmy sięgnąć w razie potrzeby. Przecież jeśli chodzi o włoskie przepisy, to jest ich mnóstwo, zwłaszcza teraz, kiedy mamy internet. Jeśli ktoś szuka przepisu na tiramisù, znajdzie tysiąc różnych wersji. Ta książka to też próba wskazania, przy całej naszej fałszywej skromności, które wersje przepisów są naszym zdaniem najbliższe oryginałowi, a przy okazji najbliższe naszym preferencjom smakowym.
L: Było tak też dlatego, że mając dwa doktoraty, trochę spontanicznie przyszło nam przeprowadzenie swego rodzaju badań. To nie był nasz główny cel, jednak robić coś dla samego siebie to jedno, ale chcąc wydać książkę na ten temat, zdecydowaliśmy się sprawdzić, skąd się wzięły te wszystkie przepisy.
A: Podczas naszych wieczorów gotowania i czytania Dantego często ktoś, z dobrej woli czy z potrzeby douczenia się, zadawał nam jakieś pytanie, czy to Polak, czy obcokrajowiec. Po prostu w pewnym momencie powiedzieliśmy „Wiecie co, dajcie nam dwa lata i spiszemy to wszystko w naszej książce, dajcie nam dwa lata i odpowiemy wam naszą książką”. Zabawne jest też to, że w kuchni nie przestajesz się nigdy uczyć. Coś, co być może pięć lat temu przygotowywaliśmy w dany sposób, dzisiaj my sami robimy inaczej. Zawsze masz do czynienia z żywym organizmem, również w kuchni.
L: Z drugiej strony zdaliśmy sobie sprawę, że prawdziwa kuchnia włoska ciągle się zmienia. Jasne, są rzeczy których pewnie nigdy nie zaakceptujemy, które nigdy nie istniały, ale niektóre przepisy są bardziej elastyczne. Teraz robimy rzeczy, które 20 czy 40 lat temu były niewyobrażalne. Zmienia się nasz smak, nie mój czy twój, ale po prostu smak wszystkich Włochów.
A: Tak jak zmieniają się wszystkie rzeczy związane z nami, ludźmi. Na szczęście lub niestety.

Czasowniki zwrotne

0

W tym numerze małe podsumowanie czasowników zwrotnych ze szczególnym podkreśleniem tych elementów, które różnią się w stosunku do języka polskiego.

ODMIANA
Musimy pamiętać, że zaimek zwrotny „się” w języku włoskim odmienia się w następujący sposób: mi, ti, si, ci, vi, si i znajduje się zawsze przed czasownikiem, a nie po nim jak po polsku.
Spójrzmy na przykład:

divertirsi – bawić się
mi diverto  ci divertiamo
ti diverti     vi divertite
si diverte    si divertono

W zdaniach, w których występuje czasownik modalny: potere (móc), volere (chcieć), dovere (musieć) i czasownik zwrotny, ten drugi stawiamy w bezokoliczniku, ale zaimek zwrotny „się” jest nadal odmieniony i można go postawić w dwóch miejscach: przed odmienionym czasownikiem modalnym albo doczepiony na końcu bezokolicznika tak, jak w przykładach poniżej:

Devo svegliarmi presto. = Mi devo svegliare presto.
(Muszę obudzić się wcześnie)
Potete decidervi dopo. = Vi potete decidere dopo.
(Możecie się zdecydować potem)
Vogliamo divertirci. = Ci vogliamo divertire.
(Chcemy się bawić, rozerwać.)

TYPY CZASOWNIKÓW ZWROTNYCH
Grupy czasowników zwrotnych przedstawione poniżej, wynikają z mojego autorskiego podziału i mają ułatwić ich zapamiętywanie, nie jest to jednak reguła, którą znajdziemy w podręcznikach gramatyki języka włoskiego (oprócz czasowników zwrotnych wzajemnych).

1) Wiele włoskich czasowników zwrotnych, jest zwrotna także po polsku przez co łatwiej je zapamiętać. Usuwając zaimek zwrotny „się” w tych czasownikach, tworzymy czasowniki o podobnym znaczeniu, wyrażające czynności, które wykonane są w stosunku do kogoś lub czegoś innego niż podmiot, np.:

lavarsi – myć się / lavare – myć
I bambini si lavano di sera. – Dzieci myją się wieczorem.
Il padre lava la macchina. – Ojciec myje samochód.
svegliarsi – budzić się / svegliare – budzić
Di solito mi sveglio presto. – Zazwyczaj wcześnie się budzę.
A che ora svegli i bambini? – O której godzinie budzisz dzieci?

2) Czasowniki, które po włosku mogą, ale nie muszą być zwrotne i obydwie formy mają podobne znaczenie:

ricordare e ricordarsi di qualcosa – pamiętać coś, kogoś
Ricordo bene quella vacanza. – Dobrze pamiętam tamte wakacje.
Ti ricordi di me? – Pamiętasz mnie?
Non si ricorda mai del mio compleanno. – Nigdy nie pamięta o moich urodzinach.
W tym zdaniu ricodare di można przetłumaczyć jako „pamiętać o”.

3) Czasowniki, które są zwrotne po polsku, a po włosku nie:

litigare – kłócić się
Loro litigano spesso. – Oni często się kłócą.
Diventare – stać się
Ogni tanto diventi insopportabile. – Czasami stajesz się nieznośna.

4) Czasowniki wzajemnie zwrotne, czyli takie, które w zdaniach z podmiotem w liczbie mnogiej określają czynność wzajemną, np.:

parlare – mówić / parlarsi – rozmawiać ze sobą
Loro parlano molto. – Oni dużo mówią.
Loro non si parlano da anni. – Oni od lat ze sobą nie rozmawiają.

Charakterystyczne dla języka włoskiego jest używanie jako zwrotnych również czasowników, które zwykle nimi nie są. Podobne użycie istnieje
zresztą w języku polskim – zaimek zwrotny tłumaczy się wtedy nieodmienną
formą „sobie”:

Stasera mi mangio una pizza. – Dziś wieczorem zjem sobie pizzę.
Ci facciamo una pausa? – Zrobimy sobie przerwę?

 

Maserati Quattro Porte I – za kierownicą czy na kanapie?

0

Maserati była pierwszą firmą, która wyprodukowała samochód klasy Gran Turismo, łącząc wyczynowy silnik sportowy z komfortowym nadwoziem. Znaleźli się również wśród pionierów, którzy połączyli Gran Turismo z luksusową limuzyną, wypuszczając auto o sportowym zacięciu pozwalające podróżować wygodnie nie tylko kierowcy, ale także osobom siedzącym z tyłu.

Pierwsze Quattro Porte, wtedy pisane oddzielnie, powstało dzięki sugestii dziennikarza Gina Rancatiego, którą podchwycił właściciel Maserati Adolfo Orsi. Samochód pojawił się w 1963 roku, a już sama nazwa mówiła o wyjątkowości tego GT produkowanego w zakładzie Vignale w Turynie. Silnik, oczywiście projektu Alfieriego, miał moc 260 KM i potrafił rozpędzić to duże auto do 230 km/h. Za karoserię odpowiadał Pietro Frua. Dzięki dużym przeszkleniom i filigranowym słupkom dachowym udało mu się uzyskać efekt lekkości, mimo tak dużego nadwozia. Zachwyciły się tym autem takie gwiazdy jak Marcello Mastroianni czy Alberto Sordi, choć ten ostatni znany ze swojego, powiedzmy to wprost, skąpstwa spłacał ulubiony wóz na raty. Wśród 776 wyprodukowanych aut znalazło się 5 jakże wyjątkowych wykonanych w wersji… pick-up. Zamówił je szef CEA Estintori Ermete Amadesi, tworząc na zlecenie dyrektora toru Imola Paola Contiego „zespół szybkiego reagowania” czyli CEA Squadra Corse do gaszenia aut, które w wyniku wypadków stawały w płomieniach. Tak, Quattro Porte dzięki swojej mocy i osiągom stały się także wozami strażackimi. „Lwy” jak z czasem prasa zaczęła nazywać tych dzielnych strażaków do dzisiaj zabezpieczają wyścigi na włoskich torach, używając oprócz aut bardziej pospolitych także przystosowane do tych trudnych zadań Lamborghini Huracan i Urus, a całością dowodzą córki Ermete, Patrizia i Rosella.

Druga generacja firmowana przez Bertone nie znalazła większego zainteresowania, przez 3 lata od 1976 sprzedano zaledwie 13 aut.

W 1978 prezydentem Włoch został były partyzant Sandro Pertini, o czym wspomina w swoim evergreenie „L’italiano” Toto Cotugno. Nowy prezydent był pierwszym przedstawicielem państwa włoskiego, który ofi cjalnie wyraził uznanie dla osiągnięć Enza Ferrariego. Wzruszony tym gestem Ferrari miał powiedzieć: „Te słowa to najwspanialsza nagroda za moją pracę”. Możliwe, że gdyby wtedy firma Ferrari miała w swojej ofercie auto czterodrzwiowe mogłoby stać się ono oficjalnym pojazdem prezydenckim, jednak do dzisiaj taki model nie powstał w Maranello. W 1979 prezydent Pertini dostał do dyspozycji opancerzoną wersję Maserati Quattroporte III generacji w kolorze „Dark Aquamarine”, doposażone na jego specjalne życzenie w uchwyt… na fajki. Nadwozie tym razem projektu Giorgetto Giugiaro, było wielkim sukcesem firmy zarządzanej wtedy przez Alejandro de Tomaso, z taśm fabryki Innocenti zjechało aż 2.145 egz. Początkowo nazwany 4porte, później Quattroporte, by od 1981 przyjąć nazwę Royale dla podkreślenia wręcz królewskiego luksusu, jakie oferował. Tych ostatnich zbudowano tylko 51 egz. 29 maja 1983 Pertini odwiedził fabrykę w Maranello, ale przyjeżdżając tam swoim Maserati być może nieświadomie ryzykował, że do spotkania z Il Commendatore jednak nie dojdzie. Ferrari konkurencję z Modeny traktował z dużą dozą wrogości, czemu ludzie z Maserati nie pozostawali dłużni. Często dochodziło do wzajemnych złośliwości, jak choćby ta kiedy Ferrari przegrało jeden z wyścigów, gdzie triumfowało Maserati, pracownicy Maranello następnego ranka zobaczyli u bram swojej fabryki drewniany wóz wypełniony sianem z napisem „nakarmcie swojego konika, bo ostatnio jakiś taki słabiutki”. Wracając do pamiętnego spotkania, etykieta nakazywała gospodarzowi podejść do samochodu prezydenta i tam go przywitać, jednak Enzo ani drgnął utrzymując dystans do wrogiej karoserii i to prezydent Republiki Włoch był zmuszony podejść do Ferrariego. Samo spotkanie jak donosi Piero Ferrari odbyło się jednak w sympatycznej atmosferze.

Marcello Gandini przedstawił swój projekt IV generacji Quattroporte w 1994, choć wyglądało jak nieco rozbudowane Biturbo, miało swoich zwolenników, do maja 2001 sprzedano 2400 szt.

Piąta generacja, zaprezentowana w 2003 we Frankfurcie, to już zupełnie inne rozwiązania. Studio Pininfarina zachwyciło chociażby zastosowaniem już teraz emblematycznych trzech wlotów powietrza na każdym z przednich błotników. Dwoistość natury Quattroporte rozwiązano proponując klientom wersję przepełnioną luksusem Executive GT [chromowana osłona chłodnicy] i drugą bardziej usportowioną Sport GT, gdzie wnętrze wypełnia włókno węglowe w miejsce drewna, a cała charakterystyka jezdna auta została zestrojona pod tryb sport. Na zewnątrz poznacie tę wersję po matowym, czarnym, siatkowanym grillu i czerwonych paskach na trójzębie. Miałem okazję jechać Quattroporte V, siedząc obok kierowcy. W przeciwieństwie do nadwozi 2+2 jest to najgorsze miejsce do podróży tym samochodem. Nie zaznacie tu frajdy i emocji jakich dostarcza prowadzenie sportowego auta. Nie poczujecie także komfortu i luksusu jakie oferuje jego tylna kanapa. W 2+2 tylną kanapę, a raczej jej namiastkę zwano miejscem dla „szczęściarzy”, gdyż mogli się oni przejechać rasowym GT, jednak podróż w przykurczu i z kolanami pod brodą szybko pokazywała, że jest to, „zezowate szczęście”.

Od 2013 [odświeżona w 2016] mamy już VI generację Quattroporte także sygnowaną przez Pininfarina. Prezentuje się świetnie i dostojnie, co nadal docenia kolejny prezydent Republiki Włoch. Historia Quattroporte odzwierciedla wyboiste losy firmy Maserati. Każda generacja, oprócz ostatniej, powstawała pod egidą wciąż zmieniających się właścicieli, była też projektowana przez różnych stylistów, mimo to od samego początku jest to samochód dla ludzi szukających luksusu, prestiżu, wygody i emocji, a to wszystko oferuje Quattroporte.

Również od samego początku jego użytkowników trapił ten sam problem, co jest większą przyjemnością – prowadzić to Gran Turismo, czy być nim wożonym?

Każda z serii Quattroporte pojawiała się w niezliczonej ilości filmów, choćby w: Ojcu Chrzestnym III, Ocean’s 13, Nietykalnych, Młodości, w serialach True Detective i Gomorra, a także w ostatnim Batmanie, gdzie trochę rozruszał ten przydługi film.

Model tym razem firmy Best of Show [BoS] jest znowu zamknięty i limitowany do 1 tys. szt. Szczególnie w tej kolorystyce wygląda bardzo dobrze. Jak widać na zdjęciu, obok modelu Best of Show znajduje się V generacja firmy Hot Wheels, nie wiem co sobie myśleli jego projektanci, gdyż w aucie, którego atrybutem jest druga para drzwi tutaj otwierają się tylko przednie. Dla niezorientowanych czym jest skala 1/18, w tle mogą zobaczyć oryginalnej wielkości osłonę chłodnicy pochodzącą
właśnie z Quattroporte V.

Maserati Quattro Porte I [seconda serie 1966]

Lata produkcji: 1963-1969
Ilość wyprodukowana: 776 egz.
Silnik: V-8 90°
Pojemność skokowa: 4136/4719 cm3
Moc/obroty: 260 / 290 KM / 5200
Prędkość max: 230/255 km/h
Przyspieszenie: 8,5 s
Liczba biegów: 5
Masa własna: 1650 kg
Długość: 5000 mm
Szerokość: 1720 mm
Wysokość: 1360 mm
Rozstaw osi: 2750 mm