Slide
Slide
Slide
banner Gazzetta Italia_1068x155
Bottegas_baner
baner_big
Studio_SE_1068x155 ver 2
Gazetta Italia 1068x155
LODY_GAZETTA_ITALIA_BANER_1068x155_v2

Strona główna Blog Strona 81

Wino a zdrowie

0

We wszystkich krajach rozwiniętych choroby układu krążenia są głównym powodem śmierci i stanowią 50% wszystkich zgonów. Badania naukowe wykazują, że picie napojów alkoholowych w umiarkowanych ilościach redukuje ryzyko śmierci z powodu chorób naczyń wieńcowych, a także z powodu innych chorób u 25-30% osób w wieku średnim, zwłaszcza mężczyzn powyżej czterdziestego roku życia i kobiet po menopauzie. 

Należy jednak pamiętać, że napoje alkoholowe spożywane w nadmiernych ilościach zwiększają prawdopodobieństwo zachorowań, a ryzyko wzrasta wraz z ilością spożytego alkoholu. Nadużycie alkoholu powoduje szereg chorób przewlekłych, które obniżają jakość życia, sa to np.: nadciśnienie, choroby układu krążenia, marskość wątroby, uzależnienie od alkoholu, różne rodzaje nowotworów, uszkodzenia mózgu i cały szereg innych problemów.

Wyniki niektórych badań dowodzą, że tzw. binge drinking (spożywanie różnego rodzaju napojów alkoholowych w stosunkowo niewielkich odstępach czasu) jest szkodliwe dla serca. Do problemów zdrowotnych związanych z nadużywaniem alkoholu dochodzą jeszcze problemy społeczne, które dotyczą zarówno osób pijących jak i innych członków społeczeństwa. Konsekwencje dotykają członków rodziny (w tym dzieci), przyjaciół i znajomych, a często również zupełnie obce osoby.

Umiarkowane spożycie wina u zdrowej osoby jest w stanie zredukować ryzyko chorób serca nawet o 25%. Teza jest udokumentowana przez tzw. francuski paradoks. Na czym on polega? Francuzi stosują dietę z wysokim stężeniem tłuszczów, masła i serów, czyli produktów uważanych za niezdrowe, które spożywają w nieodpowiednich dawkach. Mimo tych niezdrowych zachowań odsetek osób dotkniętych wymienionymi wyżej patologiami jest bardzo niski, właśnie dzięki umiarkowanym ilościom wina spożywanym w trakcie posiłku. 

Poza tym do prawidłowego funkcjonowania organizm potrzebuje również sprawnego układu moczowego, którego podstawowe zadanie to usuwanie z organizmu toksyn, które mogłyby zaszkodzić prawidłowej pracy wątroby czy nerek. Wadliwe działanie tego układu może prowadzić do zaburzeń naturalnych funkcji organizmu i konieczności poddania się zabiegom oczyszczania.

Wino odgrywa tu znaczącą rolę, jako że posiada działanie moczopędne, a także sprzyja utrzymaniu w moczu niskiego poziomu toksyn azotowych. W tym przypadku najbardziej zalecane jest białe wino wytrawne, ponieważ zawiera niski poziom potasu, którego ilości zależą od obszaru produkcji i sposobów przetwarzania. Potas ma działanie odwrotne do sodu, który zatrzymuje wodę w organizmie, czyli blokuje absorbcję wody między komórkami i powoduje obrzęk tkanek. Alkohol obecny w winie również posiada działanie moczopędne i ułatwia filtrację nerkową poprzez rozszerzanie błony naczyniowej nerek i zahamowanie wydzielania się hormonu wstrzymującego mocz. Jest jednak dalece niewskazane spożywanie wina w przypadku poważnych zaburzeń czynności nerek

Futuro jest niepewne

0

Czas przyszły prosty w języku włoskim futuro semplice, jeśli nie patrzymy na jego formy nieregularne, których trzeba się po prostu nauczyć na pamięć, wydaje się nie stwarzać większych problemów. Do czego służy czas przyszły? Co za głupie pytanie! Sama nazwa wskazuje, że do wyrażania przyszłości. No niby tak, ale nie do końca każdej przyszłości i nie tylko przyszłości. Zacznijmy jednak od jego bardziej oczywistych funkcji, żeby przejść do tych mniej oczywistych:

1)Wyrażanie dalekich planów

Da grande farò il medico. Jak będę duży będę lekarzem. 

A Natale andrò dai miei. Pojadę na Boże Narodzenie do domu (do rodziców)

W przypadku ostatniego zdania można użyć, podobnie jak w języku polskim, czasu teraźniejszego i powiedzieć: A Natale vado dai miei. Na Boże Narodzenie jadę do domu (do rodziców). Jeśli właśnie zbliżają się święta a mój plan wyjazdu jest już zdecydowany, przy czym często prawdopodobieństwo tego zdarzenia jest subiektywną oceną jej autora, zupełnie naturalnym jest użycie czasu teraźniejszego.

Ta zasada użycia czasu teraźniejszego w odniesieniu do bliskiej przyszłości jest ważna, ponieważ mniej naturalnie brzmiałoby zdanie Stasera andremo al cinema. Każdy raczej powie Stasera andiamo al cinema. Podobnie jak po polsku powiemy Dziś wieczorem idziemy do kina a nie pójdziemy do kina. Możemy również powiedzieć Vado in vacanza a luglio. Jadę na wakacje w lipcu. Mimo, że do lipca jeszcze daleko używamy bez problemu w obu językach czasu teraźniejszego. Podobnie w zdaniu Domani mi devo svegliare presto. Jutro muszę wcześnie wstać. Podsumowując: bliską przyszłość wyrażamy w czasie teraźniejszym a dopiero dalsze plany wymagają użycia czasu przyszłego.

2)Wyrażanie obietnic. W przypadku obietnic rzeczywiście ciężko coś komuś obiecać nie używając czasu przyszłego, dlatego też podobnie jak po polsku powiemy:

Non lo dimenticherò mai. Nigdy tego nie zapomnę.

L’anno prossimo smetterò di fumare, ti prometto. W przyszłym roku rzucę palenie, obiecuję ci.

3) Prognozy, prognoza pogody. Podobnie jak przy obietnicach musimy użyć czasu przyszłego i tak: Domani pioverà. Jutro będzie padać (bo przecież jeszcze nie pada, czas teraźniejszy wprowadzałby zamieszanie)

Tra un anno ci sarà la crisi. Za rok będzie kryzys.

4) Wyrażenie wątpliwości. Docieramy wreszcie do tematu, który już tak oczywisty nie jest. A mianowicie użycie czasu przyszłego w celu wyrażenia niepewności, wątpliwości, dotyczącej uwaga (!) teraźniejszości. W języku włoskim jest wiele na to sposobów, niemniej w języku potocznym i mówionym użycie futuro jest całkowicie naturalne. Nie jest to dla nas na początku oczywiste, ponieważ nie stosujemy takich rozwiązań w języku polskim, zdecydowanie częściej dodajemy jakieś słówka takie jak pewnie, może, chyba, które podkreślają niepewność, wątpliwość czy hipotezę. Odpowiedniki niektórych z nich nawet nie bardzo można znaleźć po włosku, gdzie często w tym przypadku czas przyszły użyty jest w odpowiedzi na pytanie lub jako reakcja na jakąś sytuację:

Dov’è Marco? Sarà ancora in ufficio. Gdzie jest Marek? Pewnie jest jeszcze w pracy.

Che ore sono? Saranno le dieci. Która jest godzina? Pewnie jest dziesiąta

Po polsku często w takich sytuacjach używamy słowa pewnie, które jak widać znaczy, że jest całkiem niepewnie. Zresztą taki pomysł na zastosowanie czasu przyszłego istnieje także w języku polskim, tylko że jest znacznie rzadszy i zazwyczaj jest stosowany w zdaniach w których pojawią się liczebnik np. Ile ten chłopak ma lat? Będzie miał jakieś 30/Quanti anni avrà? Ne avrà 30. Podobnie zabrzmią zdania zawierające w sobie pewien rodzaj przyznania racji czy zezwolenia. Queste scarpe saranno pure belle ma a me non piacciono/Te buty może i są ładne, ale mnie się nie podobają. Czy wręcz absurdalnie na pierwszy rzut oka brzmiąca figura retoryczna: Sarà pure vero ma io non ci credo/Może to i prawda, ale ja w to nie wierzę.

Jest jeszcze jedna charakterystyczna konstrukcja zdania w języku włoskim, która opiera się właśnie na tej funkcji czasu przyszłego i są to zdania zawierające słowa: sarà perché…/to pewnie dlatego, że: Sono stanca…. Sarà perché lavori troppo. Jestem zmęczona… Pewnie za dużo pracujesz.

Marco non è venuto sarà perché non vuole incontrare la sua ex. Marek nie przyszedł, pewnie dlatego, że nie chce spotkać swojej ex.

Wszystko to rzuca trochę inne światło na znaczenie czasu przyszłego. Trochę złośliwie można by powiedzieć, że skoro dla Włochów to, co wyrażone w języku przyszłym jest niepewne to i obietnice i prognozy nabierają innego znaczenia. W końcu deklaracja Arrivo subito brzmi znacznie bardziej przekonywująco niż próba użycia formy czasownika w czasie przyszłym arriverò, która w tym przypadku jest niewłaściwa. Żarty żartami, ale nie zapominajmy o tej bardzo codziennej funkcji czasu przyszłego. W końcu wszyscy wiemy, że przyszłość jest niepewna.

PROMOCJA na zakupy w Kuchni Włoskiej!

0

Promocja! W obecnej sytuacji najlepiej jest robić zakupy unikając kontaktów z innymi, dlatego idealnym sposobem są zamówienia online. Gazzetta Italia i Kuchnia Włoska, firma istniejąca na polskim rynku od 2011 i posiadająca ponad 300 produktów w swoim katalogu, dają w prezencie opakowanie makaronu Armando wszystkim, którzy złożą zamówienie na stronie www.kuchnia-wloska.com.pl. Aby otrzymać gratisowe opakowanie makaronu, wystarczy wpisać hasło „Gazzetta Italia” w pole „Uwagi do zamówienia”. Przy zamówieniach o wartości przekraczającej 300 zł wysyłka gratis. Dostawa w ciągu 24h.

Wszelkie pytania prosimy kierować na adres e-mail: redazione@gazzettaitalia.pl

 

 

 

Jedzenie na włosy? Wbij to sobie do głowy!

0
Healing herbs in hessian bags, wooden mortar with chamomile and essential oil on rustic table, herbal medicine.

Temat jest dosyć nietypowy jak na rubrykę dotyczącą nawyków żywieniowych, ale koniec końców dotyczy właśnie jedzenia. Poza naszym zdrowiem wewnętrznym, niektóre produkty spożywcze mogą wpłynąć korzystnie także na nasz wygląd zewnętrzny. Jeśli dany pokarm jest dobry, to pod każdym względem. 

Jako że na liście moich licznych zainteresowań znalazły się też naturalne metody na dbanie o dobrą kondycję włosów, przedstawiam Wam kilka sposobów na domową pielęgnację z pomocą produktów, które z pewnością znajdziemy w naszej spiżarni! Wszystkie składniki są tanie i łatwo dostępne w supermarketach; możliwe nawet, że korzystacie z nich na co dzień w Waszych kuchniach nie zdając sobie sprawy z ich cudownych zastosowań, które przemykają Wam koło nosa.

Zacznijmy od mycia: czy szampon rzeczywiście jest niezbędny? Sporo osób narzeka na tłustą skórę głowy i szybko przetłuszczające się włosy, nie mówiąc już o swędzeniu, łupieżu i innych przykrych dolegliwościach. Żeby temu zaradzić myjemy włosy zbyt często, używając do tego produktów, które wytwarzają dużo piany. Te tak zwane surfaktanty (tworzące pianę) są wyjątkowo agresywne, a my zupełnie nieświadomie pogarszamy tylko sytuację.

Przede wszystkim wskazane jest, żeby przed użyciem rozcieńczyć szampon wodą: w ten sposób oszczędza się produkt i jednocześnie ogranicza jego agresywne działanie. Innym sposobem jest też zastosowanie alternatywnych metod mycia włosów. W tym celu możemy użyć na przykład niezawodnej mąki z ciecierzycy!

Wszystkie warzywa strączkowe zawierają saponiny, czyli substancje które działają na zasadzie podobnej do surfaktantów, tworząc duże ilości piany w kontakcie z wodą. Może zauważyliście, że to samo dzieje się, gdy namaczamy albo gotujemy rośliny strączkowe. Saponiny łączą się z  cząsteczkami brudu i nadmiarem tłuszczu. Spośród wszystkich mąk, to właśnie ta z ciecierzycy ma wyjątkowo silne właściwości absorbujące, a przy tym jest tania i łatwo dostępna (jako alternatywy możemy użyć też mąki z grochu, fasoli, soi czy soczewicy).

Do umycia włosów wystarczy wymieszać jedną lub dwie łyżki mąki (jeśli mamy bardzo długie włosy, możemy dodać trzecią łyżkę) z niedużą ilością letniej wody, mieszając do momentu otrzymania kremowej papki przypominającej jogurt. Nałóżcie ją na swoje włosy masując delikatnie skórę głowy, tak jakbyście używały normalnego szamponu, a potem spłuczcie je dokładnie wodą. W efekcie włosy będą błyszczące i zwiększą swoją objętość. 

Po kąpieli dobrze jest spłukać włosy kwaśną płukanką: pomaga to przywrócić skórze głowy naturalne pH, a włosy pozostawić wyjątkowo lśniące, jednocześnie utrwalając kolor farby i zapobiegając jego blaknięciu. Można do tego użyć octu winnego lub jabłkowego albo też zwykłej cytryny. W przypadku octu należy rozcieńczyć jedną lub dwie łyżki w litrze wody i użyć do spłukania włosów na koniec mycia.  

Cytryna ma większą kwasowość niż ocet, dlatego nie można jej używać w nadmiarze. Trudno powiedzieć jaka ilość jest odpowiednia, zależy to bezpośrednio od kondycji naszych włosów: jeśli są zbyt przesuszone, oznacza to, że roztwór był zbyt kwaśny, ale nie stało się nic nieodwracalnego.

Dla otrzymania roztworu o ciekawym zapachu, wystarczy marynować skórkę pomarańczy w occie przez co najmniej dziesięć dni. Jednakże nawet bez dodatków zapachowych nieprzyjemna woń octu jest niewyczuwalna na suchych włosach.   

Zamiast wody można używać również naparów, najlepiej z roślin mających pozytywne działanie na nasze włosy, takich jak rozmaryn (silnie mineralizujący, wskazany do włosów przetłuszczających się i przeciwdziałający ich wypadaniu), rumianek albo hibiskus karkadè, zwany też ketmią szczawiową. 

Jeśli włosy są suche, zniszczone, łatwo się puszą albo mają tendencję do łamliwości oznacza to, że potrzeba im silnego nawilżenia. Istnieje bardzo dużo kosmetyków nawilżających. Wśród artykułów spożywczych są to nasiona lnu oraz wszystkie produkty zawierające skrobię i cukry. Można ich użyć jako kompres przed myciem, a nawet lepiej po użyciu szamponu, aby nie podziałały agresywnie na strukturę włosów bezpośrednio po nawilżeniu. 

W garnuszku wystarczy rozpuścić dwie łyżki skrobii (ryżowej, kukurydzianej lub ziemniaczanej) dodając szklankę wody. Gotujcie roztwór cały czas mieszając, do momentu uzyskania konsystencji przypominającej kisiel. Zostawcie do wystygnięcia, a potem nałóżcie na włosy (na skórę głowy i na całej długości), zostawcie maskę na co najmniej pół godziny, a potem dokładnie spłuczcie wodą. 

Jeszcze lepiej, jeśli zamiast wody użyjemy mleczka kokosowego (w puszce), które odżywia włosy i sprawia, że są miękkie; można też użyć naparu ziołowego. 

Cukier może być używany w celu mycia włosów w formie balsamu albo maski, jako tak zwana metoda cowash (z angielskiego oznacza to ‘mycie samą odżywką’). Taki balsam (100 g cukru i tyle samo odżywki), użyty zamiast szamponu, warto pozostawić na głowie przez kilka minut. W efekcie włosy będą czyste, nawilżone i widocznie odżywione.  

Termin „odżywione” w rzeczywistości jest nieadekwatny, ponieważ jedyny prawdziwy sposób odżywiania to pokarm dostarczany od środka, z pożywieniem. Substancje tłuszczowe pomagają naprawić strukturę lipidową włosów, chroniąc je od czynników zewnętrznych, jednakże trzeba uważać, żeby nie przesadzić, inaczej włosy będą się przetłuszczać i staną się łamliwe. 

Najczęściej używanymi olejkami są lniany i rycynowy. Niektóre substancje, bardziej bogate w nasycone kwasy tłuszczowe, są w stanie nawet przeniknąć wgłąb włosa: należą do nich oliwa z oliwek, olej kokosowy czy miąższ awokado.

Mogą być one użyte jako kompres przed użyciem szamponu albo jako odżywka bez spłukiwania, która chroni długie włosy i zapobiega rozdwajaniu się końcówek. Po umyciu, na wysuszone lub wilgotne włosy nakłada się kilka kropelek olejku, który najpierw rozciera się w dłoniach, a dopiero potem wciera we włosy, delikatnie przeczesując je palcami. 

A na zakończenie, kolor: bawcie się przyprawami i naparami nie tylko w celu zwiększenia efektu zdrowych i błyszczących włosów, ale i w celu nadania waszym kosmykom pożądanej barwy, z wykorzystaniem wyżej opisanych metod! Kakao w proszku i czarna herbata pomogą Wam uzyskać ciemniejsze refleksy. Kurkuma i maseczka z rumianku jest idealna do włosów blond, z kolei z pomocą maski z hibiskusa karkadè wzmocnicie odcienie rudawe, a nawet fioletowe.

Wędrówka szlakiem tajemniczych przybyszy z południa, epopeja rodu Kanelli 

0

W 2010 roku postanowiłam wyjaśnić i odszukać, jakie dokumenty zachowały się na temat rodu rodziny Kanelli, o których wiedziałam tylko, że byli moimi przodkami. Zastanowiło mnie bowiem, dlaczego ich nazwisko ma inną pisownię niż typowa pisownia włoska. Współcześnie taką pisownię zachowały nazwiska greckie. Moje poszukiwania trwają już dziewięć lat. 

Pierwszy etap poszukiwań w archiwach i bibliotekach warszawskich został  uwieńczony artykułem Tajemniczy przybysze z Południa, który ukazał się na łamach Gazzetta Italia w lutym 2014 r. Etap warszawskich poszukiwań zakończył się w starym Modlinie na zrujnowanym cmentarzu ewangelickim. Mieściła się tam na przełomie wieków kolonia ewangelicka. W rozmowach ze mną miejscowa ludność nazywała ten cmentarz niemieckim. Ponieważ nie mogłam przez dłuższy czas zainteresować jego stanem lokalnych władz ani Misji Ewangelickiej przekazałam sprawę Ambasadzie Niemieckiej, która obiecała się nią zająć. Czy mój prapradziadek, zniemczały Włoch, został na nim pochowany zostanie na zawsze tajemnicą. Zgodnie z informacją w akcie zgonu Krystiana Kanelli, zamieszczonego w poprzednim artykule, było to miejsce jego narodzin. Niestety w filii archiwum warszawskiego w Grodzisku Mazowieckim w aktach z tego terenu nie udało się odnaleźć potwierdzenia tego faktu. Trudno się dziwić, gdyż od tego wydarzenia minęło przeszło dwieście lat. Idąc dalej tym tropem udało mi się odszukać w archiwum płockim akty zgonu Rudolfa Kanelli zmarłego w 1845 (nr 90), syna Piotra i Anny, a także jego syna Stanisława Borgoniusza zmarłego w 1844 r. (nr 203). Jego drugie imię wskazuje także na związki tej rodziny z Włochami. Borgoniusz to imię męskie o łacińskich korzeniach (np.Petrus Borgonius). Czy w Piemoncie było lokalną tradycją, że męskim potomkom w kolejnym pokoleniu nadawano takie samo drugie imię? To jest już temat na osobne badania, aczkolwiek można wymienić kilku sławnych mieszkańców regionu mających takie właśnie drugie imię. 

Rudolf Kanelli był mierniczym rządowym i rysownikiem. Jego imię świadczy o tym, że jego rodzina musiała z jakiegoś powodu inspirować się kulturą niemiecką. Moje kilkuletnie poszukiwania uzmysłowiły mi, że do Polski przyjechało wielu przedstawicieli tej rodziny, dlatego obudziła się we mnie pasja szperacza i nadal szukam ich śladów. Z pewnością aktualnie nie da się ustalić więzów pokrewieństwa jakie ich łączyły, ale tego typu badania mnie nie interesują. Miasto Canelli, leżące na wzgórzu niedaleko Turynu, z którego prawdopodobnie wszyscy wyruszyli w kierunku Polski, jest urokliwe, pełne pięknych zabytków i wąskich uliczek. To również miasto o bardzo burzliwej historii i mekka rodów zajmujących się uprawą winorośli i produkcją wina od wielu pokoleń. Film, który obejrzałam w lokalnym Muzeum Wina, pozwolił mi zrozumieć jak bardzo krwawa była historia wina w tej okolicy. Rody winiarzy mordowały się wzajemnie, w dzisiejszych czasach walka nadal trwa, ale jej przebieg jest bardziej pokojowy. Jej celem jest udowodnienie wyższości własnej marki nad innymi. W archiwum przy lokalnej parafii pod wezwaniem świętego Tomasza dowiedziałam się, że pierwszy Caneli zjawił się w tym mieście pod koniec osiemnastego wieku. Pamiętałam jednak o przestrodze udzielonej mi w Polskim Konsulacie w Mediolanie, że w dwudziestym wieku miasto to nawiedziła powódź, która zniszczyła także część archiwalnych zbiorów. Poza tym aktualnie nie mieszka tam wielu mieszkańców noszących to nazwisko. W Urzędzie Miasta powiedziano mi, że część z nich przeprowadziła się na Sycylię. Pytanie więc, gdzie odbywała się produkcja wina tej marki, pamiętam, że na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku można było je kupić w polskich sklepach. Być może odpowiedź na to pytanie uda mi się uzyskać po wizycie na Sycylii. W trakcie wizyty w Canelli nie udało mi się uzyskać takiej informacji, poza tym w mieście działają wyłącznie kantyny konkurencyjne. Oprócz tego należy pamiętać, że kaneli to również inna nazwa cynamonu, a więc od początku swojej historii miasto powstało po to, żeby karmić i poić gości. 

 Wizyta w Canelli była konieczna chociażby po to, aby oprócz kwerendy archiwalnej wczuć się lepiej w atmosferę miejsca. Krążyłam po mieście z aparatem budząc zainteresowanie  mieszkańców. Jednak dalsze informacje istotne dla historii rodu Kanelli udało mi się odnaleźć w miejscach odległych od tego miasta. Załączona do tekstu czarno – biała fotografia została mi udostępniona przez dalekiego, nieżyjącego już krewnego z Rosji. Siedząca kobieta to Emilia Kanelli matka czworga dzieci. Swoją urodę przekazała córkom, młodym  kobietom, również uwiecznionym na tej fotografii razem ze swoimi mężami. Prawdopodobnie fotografia była wykonana w Terespolu na wschodzie Polski, w którym rodzina przebywała okresowo. Zgodnie z informacjami uzyskanymi w Biurze Ewidencji Ludności tego miasta aktualnie nie ma wśród mieszkańców osób noszących to nazwisko. W zniszczonym w czasie Powstania Warszawskiego kościele św. Krzyża zachowała się jedynie informacja na temat tego, że Msza pogrzebowa Kazimierza Czernichowskiego, syna Natalii Kanelli zm.30.10.1939 r. została odprawiona w tym kościele. Nie zachował się jego akt zgonu, ponieważ kościół był doszczętnie zrujnowany. Wiadomo tylko tyle na jego temat, że był lekarzem zatrudnionym w miejscu odosobnienia w Berezie Kartuskiej, gdzie jego zadaniem była opieka nad zdrowiem więźniów. Od mojej zmarłej już mamy, wnuczki Emilii Kanelli, wiem że Czernichowski  zmarł po zlikwidowaniu obozu i pochowany jest w naszym grobie rodzinnym na starych Powązkach. 

Mam zaplanowane jeszcze wyjazdy  na Sycylię i do Bułgarii celem kontynuowania projektu. Ponieważ nie jest to z pewnością koniec poszukiwań, tak jak poprzednio, zwracam się z prośbą do czytelników o kontakt na adres mariadybowska@interia.eu jeżeli komuś będą znane  nieopisane przeze mnie fakty związane z historią tej rodziny.

Podczas pisania artykułu korzystałam z:

Maria Dybowska, Tajemniczy przybysze z Południa,  Gazzetta Italia, 15 luty 2014
W.H. Gawarecki Pamiątki  historyczne  Łowicza , s.192
Poczet BB. Składających Świątynię Minerwy, Warszawa Wschodnia, pr. r.5821 poz.103
Czasopism polskich z okresów,  w których żyli Kaneli.
Na stronach Biblioteki Miejskiej w Mediolanie dostępna jest literatura dotycząca historii wina. Nie tylko w języku włoskim.  

 

Spaghetti z sosem gruszkowym i dodatkiem gorgonzoli 

0

Składniki na 2 osoby:

  • 200 g nieugotowanego makaronu (byłoby dobrze wybrać spaghetti alla chitarra, ale jeśli nie uda Ci się go znaleźć, możesz wybrać normalny makaron; lepiej długi niż krótki)
  • jedna gruszka (gatunek Konferencja lub Kaiser; musi być twarda i niezbyt dojrzała) 
  • 60-70 g sera gorgonzola
  • 30 g serka mascarpone
  • 100 g śmietany kuchennej (niekwaśnej) 
  • 20 g startego parmezanu 
  • 50 ml białego wina wytrawnego
  • jedna łyżeczka cukru pudru 
  • olej na oko
  • pół łyżki masła 
  • sól i pieprz na oko

Przygotowanie:

Obierz gruszkę, wyjmij łodygę i pokrój w kostki około 2 x 2 cm. Połóż kostki na ręczniku papierowym dla lepszego osuszenia. Rozgrzej nieprzywierającą patelnię, używając masła i oleju. Przed sparzeniem gruszek posyp je cukrem pudrem. Kiedy kostki zaczną się prażyć, podlej je białym winem i odłóż ugotowane gruszki. (Należy gotować wszystko na wysokim i szybkim ogniu). 

Wstaw wodę do gotowania makaronu, przygotowanie sosu trwa bardzo krótko.

Weź garnek i przelej do niego śmietanę, serek mascarpone, ser gorgonzola, parmezan i pieprz. Wstaw naczynie na niski ogień i mieszaj sos, uważając, żeby się nie zagotował, a jeśli będzie za gęsty, dolej wody. Odcedź makaron i zmieszaj go z sosem, dodając połowę wcześniej przygotowanych gruszek, wymieszaj wszystko i podaj, kładąc na makaron pozostałe gruszki.

Smacznego!

“Henna zmienia ludzi w chodzącą sztukę”

0

Wywiad z Joanną Cyd Petruczenko

Joanna Cyd Petruczenko, znana także jako Henna Illu, przywiozła do Polski tradycyjną sztukę zdobienia ciała henną, dzięki której wielu ludzi mogło ją odkryć.

Ogromne doświadczenie, za którym stoi dziesięć lat pracy, tysiące rysunków oraz niezliczone warsztaty, konferencje, spotkania i festiwale, czyniące z Joanny jedną z najsłynniejszych tatuażystek wykonujących tatuaże z henny na świecie.

Miałam przyjemność spotkać ją podczas jej wizyty w Warszawie, aby porozmawiać z nią o sztuce oraz naszej wspólnej pasji, czyli hennie (z fr. henné).

Joanna mogłabyś wyjaśnić na czym polega robienie tatuażu henną?

Henna jest potocznym określeniem rośliny lawsonia inermis, rosnącej w Indiach i na Bliskim Wschodzie, której liście są suszone i wykorzystywane do zdobienia ciała i farbowania włosów.

Słowo henna pochodzi z arabskiego i odnosi się do rośliny, zaś henné jest jego francuskim tłumaczeniem.

Tradycyjnie tatuaże z henny były wykonywane u kobiet z okazji ślubu i po urodzeniu dziecka. Moment robienia henny był prawdziwym rytuałem, podczas którego wszystkie kobiety z rodziny zajmowały się panną młodą, ozdabiając jej ciało symbolami mającymi przynieść pomyślność, a także biżuterią.

Każdy kraj, w którym ta sztuka była praktykowana wymyślił swoje tradycyjne rysunki, dzięki którym dziś możemy zachwycać się ich różnorodnością. Najbardziej rozpowszechnione oraz cieszące się największym uznaniem są te pochodzące z Indii (gdzie zdobienia z henny nazywane są Mehndi), Pakistanu, Maroka i Półwyspu Arabskiego.

Sproszkowana henna jest mieszana z cukrem, wodą i olejkiem z lawendy aż do uzyskania kremowej, miękkiej masy używanej podczas wykonywania tatuażu tymczasowego. Rysunek utrzymuje się od jednego do trzech tygodni.

Opowiedz, jak zaczęła się twoja przygoda z henną?

Moja mama była malarką, więc zainteresowanie sztuką było dla mnie czymś całkowicie naturalnym. Studiowałam na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie.

Próbowałam różnych stylów i brałam udział w różnych projektach, ale ciągle poszukuję nowych: malowidła ścienne, zdjęcia, ceramika… Jednak to henna całkowicie mnie zauroczyła i stała się moją pasją oraz zawodem. Dzięki hennie moja technika się rozwinęła, ponieważ wymaga precyzji i dużej dbałości o szczegóły. 

W moich tatuażach lubię łączyć różne style: portrety, zwierzęta, hafty, motywy zaczerpnięte z popkultury. Ale inspiracje czerpię także z innych źródeł. Wszystkie moje prace są inspirowane tradycyjną symboliką sztuki zdobienia henną. 

Wiem, że ostatnio byłaś na East West Mehndi Meet, międzynarodowym spotkaniu na Węgrzech. Twoje prace są źródłem inspiracji dla wielu mniej znanych artystów. 

Bardzo się cieszę z otrzymanego zaproszenia oraz wspaniałego doświadczenia. Prowadziłam trzy różne warsztaty, na których świetnie się bawiłam, ponieważ bardzo lubię uczyć. Szczególnie podobała mi się praca nad różnymi technikami dopracowywania szczegółów. Coraz więcej osób interesuje się tą formą sztuki, a obserwowanie ich podczas nauki jest bardzo przyjemne.

Jak to się stało, że zainteresowałaś się henną?

Kocham wszystko co nowe, a to co jest związane z henną szczególnie mnie fascynuje. Kultura, rysunki, przygotowanie. Ciągle się uczę i każdego dnia odkrywam coś na nowo. 

Sama decyduję o tym jak wygląda moje ciało, o poddawaniu go różnym zmianom i bawieniu się nim w kreatywny sposób. Jeśli tatuaż ci się nie podoba, to zawsze możesz go usunąć i zrobić od nowa.

To idealna forma sztuki. Pozwala mi wykorzystać techniki rysunku oraz malarstwa, których nauczyłam się na studiach, aby móc stworzyć coś zupełnie nowego. Malowałam na papierze, ścianie, biżuterii, ciastach, naczyniach ceramicznych, ale najlepszym tworzywem do malowania jest dla mnie ciało ludzkie. Łączy moją wielką miłość do kreatywnych rozwiązań i rysunku, a także umożliwia mi bezpośredni kontakt z żywymi modelami. Henna zmienia ludzi w chodzącą sztukę. 

Więcej informacji na: www.hennaillu.pl

UWAGA

0

Taxi! Taxi!

0

Do tej pory mówiliśmy o samochodach unikatowych i baaardzo drogich. Dzisiaj wobec tego opowiem o aucie, do którego każdy z nas może wsiąść. Myślę tu o taksówce. Chociaż gdy zadzwonimy do swojej ulubionej korporacji akurat ten konkretny model raczej po nas nie przyjedzie.

Oto Fiat 600 D Multipla z 1961. Wersja Taxi Milano. Spróbujmy rozszyfrować tą nazwę. Milano – to proste, ale co z Taxi? Otóż mamy trzy możliwości. Pierwsza to pochodzące z greki ,,tachys”, co znaczy szybko. Innym wytłumaczeniem jest nazwa niemieckiego arystokratycznego rodu Thun und Taxis. Od wieków miał on monopol na usługi pocztowe dla Świętego Cesarstwa Rzymskiego. Może również pochodzić od wymyślonego przez Niemców taksometru, w skrócie nazywanego tax, czyli opłata. 

Pierwsza taksówka pojawiła się w 1896 w Stuttgarcie. Natomiast pierwszą korporacją taksówkową powstałą w 1897 była Electric Carriage and Wagon Company z Nowego Jorku. W swoim posiadaniu miała 12 elektrycznych pojazdów. Boom nastąpił w 1907 gdy Harry N. Allen kupił we Francji 65 aut, od których zaczyna się historia New York Taxicab Company. Sprowadzone samochody były czerwono-zielone, zostały jednak przemalowane na żółto, tak aby były bardziej widoczne dla potencjalnych klientów. Chętnych do korzystania z usług firmy było na tyle dużo, że już w następnym roku po mieście jeździło 700 żółtych taksówek. 

Wróćmy do Mediolanu. Na początku usługa przewozów jak wszędzie na świecie odbywała się tutaj za pomocą konnych karoc. Woźnica (bo jeszcze przecież nie taksówkarz) w Mediolanie był nazywany ,,brumista” od słowa brum, czyli latarni montowanej na szczycie karocy w celu oświetlania drogi przed pojazdem. 

Jak już wiemy, w tej branży kolor lakieru jest dość ważny, jednak we Włoszech od 1927 roku wszystkie środki transportu publicznego były czarno-zielone. Nie do końca jasne jest, czy zarządził to faszystowski rząd kierując się kolorem umundurowania wiernej sobie partyjnej młodzieżówki, czy też powód był bardziej praktyczny, bowiem w tamtych latach Austria jako reperacje wojenne przekazała Włochom olbrzymie ilości farby właśnie w tych kolorach.

Kolory te przetrwały do roku 1970, kiedy to z tych samych względów, co w Nowym Jorku postanowiono zmienić kolorystykę na żółtą. Ponownie zmieniono ją w roku 1993, tym razem wprowadzając biel.

W latach 60-tych w Mediolanie taksówki działały w systemie zmianowym. Doba była podzielona na 6 zmian, które nakładały się na siebie kilkoma godzinami. Do ich oznaczenia na samochodzie ustawiano odpowiednią metalową tabliczkę, tzw. paletkę. Każda zmiana miała swój kolor i kształt paletki. Pierwszą zmianę [6.00 – 16.00] symbolizował zielony trójkąt. Ostatnią [21.30 – 06.00] paletka okrągła i biała. Czterem pozostałym zmianom przypisano paletki okrągłe, trójkątne lub kwadratowe w kolorach żółtym, białym i czerwonym.  

W latach 90-tych zastąpiono je numerowanymi kartami, na których była zaznaczona godzina rozpoczęcia zmiany trwającej 10 godzin. Wtedy też powiększono liczbę zmian do 11. W latach 60-tych, do których odwołuje się prezentowany model, powstało pierwsze w Mediolanie Radio Taxi. Nazywane „Velasca” od wieży, w której miało swoje biura i nadajniki.

Multipla, czyli wszechstronna. Konstruktorem był Dante Giacosa, który w odpowiedzi na zapotrzebowanie lat powojennych stworzył pierwszego masowo produkowanego minivana. Inne firmy, w tym Alfa Romeo, dużo wcześniej pokazały swoje pomysły takiej koncepcji nadwozia, ale kończyło się tylko na prototypach. Mówimy tu o minivanach, czyli autach wieloosobowych, ale bazujących na płycie auta osobowego, a nie transportowego, jak choćby wcześniejszy Volkswagen T2 z 1949 roku.

Poniżej prototyp Carrozzerria Castagna Alfa Romeo 40/60 HP Aerodinamica z 1913 r. Był to także pierwszy ,,Concept Car” zbudowany przez Alfę Romeo.

Wersję Multipla po raz pierwszy pokazano na Salonie w Brukseli w 1956 roku. Była to wariacja nadwozia Fiata 600 zaprezentowanego rok wcześniej jako następca mocno wysłużonego Fiata Topolino z 1936. Na marginesie dodam, że w 1936 roku Topolino z pojemnością silnika 596 cm³ i zaledwie 13 KM był najmniejszym seryjnie produkowanym samochodem świata. 

Fiat proponował dwie wersje Multipli: 5-osobową (dwie kanapy) i 6-osobową (przednia kanapa + 4 oddzielne fotele z tyłu). Nie był to oczywiście samochód komfortowy, jednak duża możliwość konfiguracji wnętrza dzięki składanym fotelom i kanapie przekonała wielu klientów do jego nabycia.

Nie było to również auto zbyt bezpieczne. Skoro silnik znajdował się z tyłu, kierowca podczas zderzenia za jedyną ochronę miał tylko przednią szybę. Pojawiło się jednak dość szybko powiedzenie, że jest to samochód… najbezpieczniejszy na świecie, gdyż kierowca prowadzący go i posiadający choć odrobinę instynktu samozachowawczego musiał tu szczególnie uważać.

Samochód Fiata był oferowany na wielu rynkach, w tym w USA i w Polsce. W 1957 roku Motozbyt sprowadził 500 sztuk Multipli, która u nas kosztowała krocie. Było to równowartość około 64 średnich miesięcznych pensji. Nie zraziło to jednak nabywców i jak w przypadku większości produktów w tamtych czasach, popyt przerósł podaż.

Prezentowany model włoskiej firmy Mini Miniera jest limitowany do 600 sztuk. Mini Miniera wyprodukowała kilka wersji Multipli. Poczynając od “cywilnej” i “cywilnej z przyczepką” (tylko 18 sztuk) poprzez Gazzetta dello Sport, Abarth, Aral również z przyczepką, dwie wersje odkryte Taxi Torino i Taxi Costa Amalfitana, a kończąc na … karawanie. Jednak wersją najbardziej zaskakującą jest Multipla jako pojazd reklamowy firmy Sagip, gdzie za kabiną kierowcy umieszczono… olbrzymiego różowego prosiaka. Oryginalne nadwozie wykonała Carrozzeria Boneschi. Trochę współczuję kierowcy, który jeździł “tym czymś”, ale wiadomo: reklama dźwignią handlu!

Wracając na koniec do taksówek, a raczej taksówkarzy. Polecam film Jima Jarmuscha “Noc na ziemi” z rzymskim wątkiem w wykonaniu Roberto Begniniego, gdyż jest to taksówkowy rollercoaster!

Powiedziałem rollercoaster? To dopowiem… Najszybsza na świecie kolejka “Formula Rossa” znajduje się w Ferrari World Abu Dhabi Theme Park. Osiągamy tam 240km/h w zaledwie 4,9 sekundy [0 -100km/h w 2 s.] Przeciążenia dochodzą do 1.7Gs. Na trasie o długości 2,07 Km wzorowanej na torze wyścigowym w Monzie, mamy zakręt pod kątem 70 stopni oraz najniższy punkt przejazdu [zaledwie 1,5m.] – przy tych prędkościach? Szaleństwo!

  • Lata produkcji: 1956 – 69 [600 D seria I 1960 – 64]   
  • Wielkość produkcji: ok. 200.000 [wszystkich wersji] 
  • Silnik: Fiat 100 [4 cylindry w linii]
  • Pojemność skokowa: 767  cm3 
  • Moc/obroty: 29 KM / 4800
  • Prędkość max: 99 km/h
  • Przyspieszenie 0-90 km/h (s): 39,8
  • Ilość biegów: 4
  • Masa własna: 720 Kg 
  • Długość: 3535 mm 
  • Szerokość: 1450 mm
  • Wysokość 1580 mm 
  • Rozstaw osi:  2000 mm 

Ciasto z orzechami pekan

0

SKŁADNIKI:

Spód:

  • 300g mąki typu 00
  • 150 g cukru pudru
  • 150 g miękkiego poszatkowanego masła
  • 2 jajka
  • szczypta soli

Nadzienie:

  • 200 g orzechów pekan niesolonych
  • 4 jajka
  • 175 g syropu klonowego
  • 50 g miękkiego masła
  • 85 g cukru trzcinowego
  • 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii lub trochę wanilii w proszku/ w lasce

PRZYGOTOWANIE:

Na blacie kuchennym wymieszać mąkę z masłem i zagnieść. Dodać sól, cukier i wyrabiać aż ciasto osiągnie konsystencję piasku. Następnie dodać jajka i zagniatać aż do otrzymania gładkiego, jednolitego ciasta. Przykryć folią spożywczą i wstawić do lodówki na godzinę.

Rozgrzać piekarnik do 190° (z termoobiegiem). 

Rozwałkować ciasto na blacie oprószonym mąką, a następnie przełożyć na blaszkę o średnicy 24cm wyłożoną papierem do pieczenia. Spód podziurkować widelcem i wstawić do lodówki na czas przygotowywania nadzienia.

30 g orzechów pekan odłożyć na bok, resztę drobno zmielić. W dużej misce wymieszać miękkie masło, cukier trzcinowy, jajka, syrop klonowy i wanilię. Na koniec dodać rozdrobnione orzechy. Wlać masę na spód i ułożyć pozostałe orzechy tworząc okręgi na cieście.

Ciasto piec około 35 minut. Po 10 minutach pieczenia przykryć folią aluminiową, aby nie przyrumieniło się za bardzo.

Po wystygnięciu, serwować ciasto z lekko ubitą śmietaną i gałką lodów waniliowych.

Smacznego!